Ten dramat wyzwolił w ludziach ogromne pokłady dobroci i solidarności. Dzięki temu zniszczona świątynia bardzo szybko odzyskuje dawną świetność.
W dniu pożaru. Iglica wieży osunęła się na dach.
Archiwum parafii Frednowy
Potężny grzmot postawił na nogi niemal całą miejscowość, mimo że była trzecia w nocy. Wcześniej cały czerwcowy dzień był ogromnie upalny, więc mieszkańcy okolicy spodziewali się burzy, ale to wyładowanie było niezwykle silne. Ksiądz Maciej Pacynko, proboszcz parafii Trójcy Przenajświętszej we Frednowach, był przekonany, że piorun trafił w plebanię.
– Zszedłem na dół i zobaczyłem, że popalone są wszystkie mniejsze żarówki, nie działa komputer, a główny bezpiecznik prądu był wyrzucony – wspomina. Jak mówi, minęło około godziny i nie zdążył jeszcze skończyć szacować strat, kiedy zadzwonił telefon. – „Księże! Pali się dach na wieży kościoła” – usłyszałem. Jak stałem, tak wybiegłem – opowiada kapłan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.