W przyjaźni ze świętymi

Agata Bruchwald Agata Bruchwald

publikacja 01.11.2020 08:15

Ich życie nie tylko fascynuje, ale przede wszystkim jest wzorem dla nas, jak mamy postępować, pogłębiać swoją wiarę i ufać Bogu.

W przyjaźni ze świętymi Niezwykła relikwia - rękawica z lewej ręki o. Pio przykrywająca stygmat. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Wszystkich Świętych to radosna uroczystość. Tego dnia wspominamy tych, co żyli przed nami i, wypełniając w swoim życiu wolę Boga, osiągnęli wieczne szczęście przebywania z Nim w niebie. Kościół wspomina nie tylko oficjalnie uznanych świętych, ale wszystkich zmarłych, którzy osiągnęli zbawienie.

Od kilku lat coraz większą popularnością cieszyły się bale Wszystkich Świętych organizowane w ostatnich dniach października. W tym roku, z powodu pandemii koronawirusa, nie mogło do nich dojść. Wiele osób znalazło jednak sposób na uczczenie swoich niebieskich orędowników w świecie wirtualnym. 1 listopada jako zdjęcie profilowe na swoich kontach społecznościowych, przede wszystkim Facebooku, ustawiają... wizerunki swoich patronów. Cztery osoby opowiedziały nam, który święty jest im szczególnie bliski.

Cudowny święty od tej historii

- To było kilka lat temu... - opowiada Anna Podhorodecka, manager marki w Hospicjum Elbląskim im. dr Aleksandry Gabrysiak. – Byłam u koleżanki w Gdańsku z weekendową wizytą, a że zawsze muszę coś czytać, zaczęłam buszować po półkach z książkami. Mój wzrok padł na tę o życiu o. Pio, a ja to imię ledwo wówczas kojarzyłam. Zaczęłam się więc wczytywać i... pół nocy płakałam nad cierpieniem o. Pio. Czytając o cudach, które się dokonały za jego przyczyną, postanowiłam błagać o jego wstawiennictwo w intencji pani Cecylii, mamy mojej koleżanki, która od lat ciężko chorowała i była pod opieką Hospicjum Elbląskiego. Jej kondycja była wówczas bardzo zła. Modliłam się, żeby moja koleżanka mogła jeszcze pobyć ze swoją mamą, mieć ją na tym świecie, bo były bardzo związane ze sobą - wspomina pani Anna.

Gdy tylko wróciła do Elbląga, poszła do hospicjum, w którym od lat pracuje, odwiedzić panią Cecylię. - Gdy weszłam do pokoju, ona spojrzała na mnie, uśmiechnęła się i podała mi rękę. Spojrzałam jej w oczy i zapytałam, czy czegoś ode mnie potrzebuje. Poprosiła o obrazek z Panem Jezusem. Przyniosłam go, a koleżanki, pielęgniarki przyczepiły go do poręczy łóżka. Pani Cecylia wpatrywała się weń długo, była zadowolona - opowiada pani Anna. - To było niesamowite przeżycie, bardzo mnie wzruszyło. Dla mnie to był taki mały cud, bo co prawda pani Cecylia nie wstała już z łóżka o własnych siłach, ale na jakiś czas jej kondycja się poprawiła.

Według Anny Podhorodeckiej, o. Pio to „cudowny święty od tej historii”. – To było bardzo silne przeżycie, czułam, że coś się dzieje. I że to nie jest przypadek. Wtedy po raz kolejny doświadczyłam, że gdy człowiek odchodzi, umiera, bardzo ważna jest każda chwila. I nigdy nie wiadomo, do czego ten czas posłuży. Po odejściu bliskiej osoby często na lata w naszej pamięci pozostaje to, co było trudne, ale i to, co było piękne - mówi.

- Sama mam takie wspomnienia z czasu, gdy odchodziła moja mama, która także była pod opieką hospicjum. Mimo że pamiętam trudne chwile z czasu jej chorowania, zostały ze mną też te piękne wspomnienia, jak np. trzymałyśmy się za ręce i mówiłyśmy sobie, że się kochamy - wspomina pani Anna.

Był prostym rybakiem

- Najbliższy spośród świętych jest mi św. Piotr - mówi Martyna Petra Kozakiewicz, studentka teologii. - To mój patron z bierzmowania. Czas przygotowań do przyjęcia tego sakramentu zbiegł się z moim nawróceniem. Wtedy to zaczęłam lepiej rozumieć wiarę i głębiej ją przeżywać. Sięgnęłam po Pismo Święte, a kiedy po raz pierwszy świadomie czytałam Ewangelie i Dzieje Apostolskie, to właśnie św. Piotr najbardziej - mogę powiedzieć - spodobał mi się spośród wszystkich osób, jakie były blisko Pana Jezusa. Właśnie wtedy go bardzo polubiłam i wybrałam jako patrona z bierzmowania.

Pierwsze, co przykuło jej uwagę, to to, że był on zupełnie normalny człowiekiem, prostym rybakiem. - Nie był szczególnie wykształcony i nie pochodził z kapłańskiego środowiska, a Jezus chciał kogoś takiego powołać na jednego ze swoich najbliższych uczniów i głowę Kościoła. To jest niesamowite - mówi Martyna. - Święty Piotr wykazał się megagłęboką wiarą. Poszedł za Jezusem od razu po tym, jak usłyszał: „Pójdź za mną”. Nie zastanawiał się, rzucił wszystko i poszedł za Jezusem.

Martynę urzekła w świętym również jego żywiołowość i szczerość. – Zawsze mówił Jezusowi to, co myślał, choć czasem było to pochopne, bo był porywczy. To pokazuje, że relacja św. Piotra z Jezusem jest żywa. On widzi w Nim Boga i człowieka. Ich relacja jest głęboka i bezpośrednia, widać w niej duże oddanie Piotra Jezusowi - zapewnia. - Wiara św. Piotra pogłębiała się, a to także było dla mnie bardzo mocne. Widzimy, jaką przeszedł przemianę. Trzy razy zaparł się Jezusa, a później, po tym jak spotkał Go po zmartwychwstaniu i zesłaniu Ducha Świętego, stał się innym człowiekiem - przestał się bać i zapierać. Zaczął być mężnym wyznawcą, apostołem i męczennikiem. Dla mnie jest on wzorem pogłębiania wiary i tego, jak mam uczyć się ufać Jezusowi. Przyjąć to, że On wie lepiej ode mnie co jest dobre i właściwe.


Cały tekst ukazał się w "Gościu Elbląskim" na niedzielę 1 listopada.