Rok otwartych serc

Agata Bruchwald, Łukasz Sianożęcki

|

Gość Elbląski 51/2022

publikacja 22.12.2022 00:00

Życzliwość, szczodrość i otwartość wobec mieszkańców Ukrainy dotkniętych koszmarem wojny, z którymi mieliśmy do czynienia w całej Polsce, były i są czymś wyjątkowym. To jednak nie koniec − zarówno potrzeb, jak i aktywnego zaangażowania mieszkańców naszej diecezji.

Transporty z diecezji elbląskiej docierają do naszych sąsiadów od pierwszych dni konfliktu zbrojnego. Transporty z diecezji elbląskiej docierają do naszych sąsiadów od pierwszych dni konfliktu zbrojnego.
Łukasz Sianożęcki /Foto Gość

Niemal od pierwszego dnia walk na naszych granicach pojawiali się uchodźcy, a wraz z nimi informacje na temat tego, co wojna im odbiera. Otworzyliśmy bezzwłocznie dla wschodnich sąsiadów nasze domy i serca. Nie inaczej było w diecezji elbląskiej. − Chrześcijanin to ten, kto jest w gotowości, by pomagać. A dzisiaj Pan Jezus mówi: „Sprawdzam” − mówił ks. Andrzej Mamajek, proboszcz parafii św. Stanisława Kostki w Rodowie.

Już w pierwszych dniach od rosyjskiego najazdu uchodźcy przybywali także do naszego regionu. Część z nich znalazła zakwaterowanie przygotowane przez władze miejskie czy parafie, niektórzy z kolei schronili się u znajomych czy rodziny. Z tym ostatnim nie było tak trudno, jako że diaspora ukraińska w naszym regionie to dość spora społeczność. Tak było choćby w przypadku Marii i Nazara ze Lwowa, którzy wraz z dwójką dzieci udali się do ks. Pawła Potocznego w Żelichowie. – Mieliśmy świadomość, że nawet jeśli ta wojna skończy się szybko, to i tak przyjdzie taki czas, że tym ludziom będzie trzeba pomagać w dłuższej perspektywie. Wiedzieliśmy, że dysponujemy lokum i możliwościami, aby przyjąć rodzinę na naszej plebanii, ale od razu zaczęliśmy się zastanawiać, jak pomagać innym – wyjaśnia proboszcz.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.