Kto choćby jedno życie ratuje…

Łukasz Sianożęcki

|

Gość Elbląski 06/2024

publikacja 08.02.2024 00:00

Nasza pomoc nie jest po to, aby Ukraińcom żyło się lepiej, ale po to, aby w ogóle mogli żyć.

	Ks. Maliszewski w kolejnym transporcie przewiózł sprzęt dla policji i wojska. Ks. Maliszewski w kolejnym transporcie przewiózł sprzęt dla policji i wojska.
arch. ks. W. Maliszewski

Ksiądz Waldemar Maliszewski, proboszcz parafii Wniebowstąpienia Pana Jezusa w Cyganach, szczęśliwie wrócił do Polski z wyprawy z kolejnym już transportem wsparcia humanitarnego dla pogrążonej w wojnie Ukrainy. Tym razem kapłan wiózł wkłady do kamizelek kuloodpornych oraz specjalistycznego drona używanego przez wojsko i służby. A celem jego wizyty były Równe i Kijów. Choć był to już kolejny wyjazd księdza za wschodnią granicę, jak sam przyznaje, emocje towarzyszące takiej podróży, za każdym razem są ogromne.

– Kiedy pierwszy raz jechałem na Ukrainę w trzy miesiące po rosyjskim ataku, było widać, że jest to kraj ogarnięty wojną, ale jeszcze nie było tak wielu zniszczeń, jakie można dostrzec już teraz. Na Ukrainie nie ma bezpiecznego miejsca, bez względu na to, czy jest się na przejściu granicznym, czy w okolicach Kijowa, czy Charkowa. Niebezpieczeństwo ostrzału czy ataku rakietowego istnieje tutaj nieustannie – dzieli się wrażeniami ks. Maliszewski.

Jak mówi, te zniszczenia mocno przemawiają do człowieka, zwłaszcza kiedy dowiaduje się, że pod gruzami danego domu czy sklepu zginęło wiele osób, czy też obserwując wrak samochodu, dowiaduje się, że poniosła w nim śmierć cała pięcioosobowa rodzina. – Takich sklepów, domów i wraków jest na Ukrainie cała masa, więc to niezmiennie zawsze trafia do człowieka i przemawia śmiercią niewinnych ludzi – opowiada.

Ksiądz Waldemar, mimo nabrania pewnego doświadczenia, wciąż zdaje sobie sprawę, że w każdej chwili jego bytności na Ukrainie może wydarzyć się coś nieoczekiwanego. – Także w czasie obecnego wyjazdu, podczas pobytu w Równem, idąc ulicą, usłyszałem jeden z najbardziej złowrogich dźwięków, jakie słyszałem w życiu, czyli syreny alarmowe, zapowiadające atak z powietrza. Oznacza on, że w każdej chwili na niebie mogą pojawić się rakiety czy drony kamikadze – mówi. Na taki dźwięk nikt nie pozostaje obojętny. Wszyscy obecni na ulicy szukają najbliższego schronu, przejścia podziemnego czy większych budynków z piwnicami. – Na decyzję, dokąd uciekać, ma się tylko chwilę. Jest to moment pełen niepewności i ogromnego napięcia. I w tym napięciu pozostaje się aż do dźwięku syreny odwołującej alarm – dodaje.

Ksiądz Maliszewski zauważa, że kolejna wyprawa dała mu do zrozumienia, jak ważne jest, aby Zachód nie zapominał o Ukrainie. – Bez względu na to, ile nas różni, a ile łączy, to ta wojna od początku jest taka sama. Tam giną setki tysięcy ludzi. Więc świadomość tego, że taka wojna może wybuchnąć na naszych polskich ziemiach, musi dopingować do tego, aby każdy, na ile może, powinien tę pomoc kontynuować – mówi.

– My nie jeździmy przecież na Ukrainę z tym wsparciem po to, aby Ukraińcom żyło się lepiej, ale po to, aby w ogóle mogli żyć – podkreśla. Jak mówi, każda najdrobniejsza rzecz przywieziona w transporcie humanitarnym ratuje ludzkie życie.

Kapłan opowiada, że w kilka dni po dostarczeniu obecnego transportu dostawał liczne sygnały zwrotne z Ukrainy, że przywieziony sprzęt już się sprawdził w warunkach bojowych i np. pomógł w odparciu nocnych ataków rosyjskiej armii. – Tak więc świadomość, że jadę tam po to, żeby uratować choćby jedno życie, pomaga i daje doping, żeby wracając do domu, rozpocząć kolejną zbiórkę – podsumowuje.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.