Trzeciego dnia uczestnicy spotkania w Elblągu z o. Bashoborą opowiedzieli o tym, czego doświadczyli w czasie rekolekcji ewangelizacyjnych.
- Członkowie mojej rodziny umierają na raka - powiedziała Mariola. Kobieta, jako pierwsza odważyła się wejść na scenę, by opowiedzieć uczestnikom rekolekcji ewangelizacyjnych, jak one już wpłynęły na jej życie. Trzeciego dnia spotkania z o. Bashoborą był czas przeznaczony na świadectwa.
Mariola do Elbląga przyjechała z synem Radkiem, który był wolontariuszem. O tym, że chce uczestniczyć w rekolekcjach zadecydowała po śmierci swojej cioci. Kobieta uwierzyła, że w czasie modlitwy z o. Bashoborą jej rodzina zostanie uzdrowiona. - Pierwszego dnia rekolekcji poczułam nadzieję i wiarę, że Pan uzdrowi moją rodzinę z tej strasznej choroby.
Małgorzata, kolejna osoba, która odważyła się dać świadectwo wiedziała, że w uleczeniu jej cierpień i zranień pomóc może tylko Pan Bóg. - Podziękowałam Mu za te wszystkie rzeczy, które działy się w mojej rodzinie: za męża alkoholika, trudy małżeństwa, nieudane dzieciństwo - mówiła pani Mariola. - W momencie, gdy nauczyłam się dziękować za wszystkie trudy mego życia, pojawiła się nadzieja - cieszyła się kobieta.
Jednak nie od razu było tak dobrze. Mariola zaczęła tracić nadzieję, że jej los się poprawi. Jak opowiadała, poczuła się jak niewierny Tomasz. By uwierzyć, musiała najpierw zobaczyć.
- Gdy wczoraj szłam na adorację Najświętszego Sakramentu, powiedziałam Panu Jezusowi, by zrobił ze mną pranie. Najpierw wstępne, potem prawdziwe, a na koniec płukanie. Dzisiaj jestem pełna szczęścia i radości - opowiada.
Inaczej niż rekolekcje z o. Johnem Bashoborą zapamiętają wolontariusze. Jak przyznaje Natalia, jedna z wolontariuszek, musieli pogodzić pracę z możliwością duchowego przeżycia tych dni.
- Bardzo chciałam, by przyszli tu moi rodzice - zwierzała się dziewczyna. - Jednak oni nie chcieli tu być. Na szczęście zmienili zdanie. Zjawili się na rekolekcjach ewangelizacyjnych na ostatniej Mszy św. Zrobili to, by nie było mi przykrości - mówiła Natalia. I dodała: - Myślę, że każdy kiedyś zrozumie, kim tak naprawdę jest Jezus i co czyni w życiu każdego człowieka.
Podczas spotkania działy się rzeczy niesamowite. Wioleta, choć należy do wspólnoty, czuła, że ma jakiś balast w jej sercu, który nie pozwala jej przyjąć miłości Pana Jezusa. Jakby bała się czegoś. - Traciłam już nadzieję, że coś zmieni się w moim życiu - opowiadała. - Przed modlitwą o uzdrowienie miałam w sobie wiele złości. Mówiłam: „Panie Boże, zrób coś. Ja już nie chcę myśleć swoim umysłem. Już nie chcę cię prosić, bo już nawet nie wiem o co” - wspomina.
- Stałam i powtarzałam: „Boże niech będzie tak, jak ty chcesz. Będę wierzyć, że ty mnie uzdrowisz” - opowiada dziewczyna.
Gdy tak się modliła, podeszła do niej jakaś kobieta. Powiedziała, że Pan Jezus nie pozwolił jej odejść, dopóki nie przekaże Wioletcie, że On mnie uzdrowił. Obie się rozpłakały, i wtedy wokół nich zebrała się grupa osób, która trzymając się za ręce modliła się za Wioletę
Publicznie o swoich przeżyciach opowiedziały tylko najodważniejsze osoby, ale z pewnością każdy z uczestników rekolekcji z o. Bashoborą wyszedł z nich odmieniony.