Tak naprawę ona się nie kończy...

Na te spotkania formacyjne rodziny przyjeżdżają aż z Niemiec i Ukrainy.

- To drugi stopień oazy rodzin Ruchu Światło-Życie. Na pierwszym byliśmy w diecezji szczecińskiej - mówi Tomasz Karawajczyk, który na rekolekcje do sanktuarium bł. Doroty przyjechał wraz z żoną i dziećmi aż z Dortmundu. - Cieszę się niezmiernie, że ten drugi etap odbywał się właśnie tu, przy sanktuarium bł. Doroty, bo był to dla wszystkich czas głębokiej przemiany serca, podobnie jak było w przypadku patronki tego miejsca.

Podkreśla, że rekolekcje były ogromnym przeżyciem zarówno dla małżeństw, jak i dzieci, które przeżywały je równie głęboko, każde na swój sposób i odpowiednio do wieku.

- Mimo że mieszkamy za granicą już od 13 lat, to regularnie staramy się być na rekolekcjach w Polsce. I nie wynika to jedynie z tęsknoty za ojczyzną, ale przede wszystkim z faktu, że spotkania formacyjne prowadzone przez ks. Józefa Micińskiego są rekolekcjami najwyższej jakości - podkreśla. Rodzina Karawajczyków nie jest jedyną, która na oazę przybyła zza granicy. - Była również z nami rodzina z Ukrainy, ale ze względów logistycznych musieli wyjechać już wcześniej - wyjaśnia Tomasz.

- Do tej pory byliśmy na rekolekcjach rodzin Domowego Kościoła już cztery razy. Zazwyczaj były to jednak spotkania krótkie. Po raz pierwszy jesteśmy na trwającej dwa tygodnie oazie - mówią Grzegorz i Hania Oberland, z Kwidzyna. - Sanktuarium w Mątowach z każdym rokiem coraz bardziej sprzyja takim dłuższym rekolekcjom. Dzięki staraniom ks. Sławka Małkowskiego powstały m.in. plac zabaw, gdzie mogą bawić się dzieci, oraz zadaszenie, pod którym dorośli mogą spędzić czas wolny - dodaje.

- Oczywiście, najważniejsze są owoce tych rekolekcji, które poznamy jednak dopiero za jakiś czas. Kiedy przyjdą jakieś trudniejsze dni, wówczas będzie szansa cofnięcia się myślą do czasu tej oazy - mówi Grzegorz. - Dlatego mam nadzieję, że tak naprawdę dziś się ona nie kończy i będzie trwała w naszych sercach - dodaje. - Być może z niektórymi uczestnikami już nigdy się nie spotkamy, ale mam nadzieję, że to spotkanie pozostanie w nich na długo - wyraża przekonanie.

- Wchodziłam w te rekolekcje pewnie nieco odmiennie niż większość uczestników. Zajmowałam się bowiem również sprawami organizacyjnymi. Więc od początku martwiłam się o sporo rzeczy - mówi z kolei Hania. - Te dwa tygodnie przyniosły mi jednak wielki pokój od Pana Boga. Pokazały mi, że tak naprawdę nie muszę się o nic martwić gdyż on sam o wszystko zadba - uśmiecha się.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..