W związku z 60. rocznicą powstania pierwszej księgi rekordów Guinnessa, ten słynny almanach doczeka się swojej elbląskiej wersji.
Za bicie rekordów biorą się dwa razy w tygodniu dzieci, które uczęszczają na wakacyjne zajęcia w filii nr 5 Biblioteki Elbląskiej przy ul. Rodziny Nalazków. - Pomysł na tego rodzaju wykorzystanie czasu wolnego zrodził się kiedy wyczytałam, że 27 sierpnia 1955 r. ukazało się pierwsze wydanie Księgi rekordów Guinnessa - wyjaśnia Małgorzata Gwóźdź. - Oznacza to, że w tym roku przypada 60. rocznica tego słynnego wydania, więc pomyśleliśmy wraz ze współpracownikami, że stworzenie naszej, elbląskiej bibliotecznej księgi rekordów byłoby doskonałym uczczeniem tej daty - dodaje.
Każde ze spotkań, które zaplanowano na całe wakacje, będzie poświęcone biciu rekordów w innej kategorii. I tak dzieci ustanowią swoje najlepsze wyniki w dyscyplinach poświęconych m.in.: długości, wysokości czy prędkości. Wszystkie one są również inspirowane konkurencjami, które można znaleźć w oryginalnej księdze. - W czasie dotychczasowych spotkań biliśmy już rekordy w rzucaniu papierowych samolotów, w kręceniu własnoręcznie wykonanych bączków czy też w rzucaniu do celu - mówi 11-letnia Maja, która w zajęciach uczestniczy od początku.
Dzięki temu powstały już trzy pierwsze strony Elbląskiej księgi Guinnessa. - Dane rekordzisty wraz datą i dokładnym opisem dyscypliny są wpisywane do rejestru, dokładnie z wzorem jaki znajduje się w oficjalnej księdze - wyjaśnia pani Małgorzata. - Oczywiście wszystko odbywa się w ramach dobrej zabawy, nikt nie konkuruje ze sobą na poważnie - dodaje.
W czasie obecnych zajęć dzieci biły rekord w zbudowaniu "najdłuższego recyklingowego węża". Na kolorowego gada złożyło się kilkadziesiąt pustych rolek po papierze toaletowym i papierowych ręcznikach. - To oficjalnie najdłuższy recyklingowy wąż w Elblągu - stwierdziły z zadowoleniem dzieci.
Pracownicy biblioteki nie ukrywają jednak, że takie zabawy mogłyby być pretekstem do próby bicia prawdziwego rekordu. - Kto wie czy po wakacjach nie warto byłoby zaszczepić tej idei w większej grupie i spróbować pokonać jakiś rzeczywisty zapis z Księgi Guinnessa - podsumowuje Małgorzata Gwóźdź