W poszukiwaniu nieistniejącej wsi przejdź do galerii

Na prawym brzegu Nogatu leżała kiedyś osada, dziś można odnaleźć jedynie jej drobne ślady.

Nie są ani archeologami, ani historykami, ale postanowili odnaleźć ślady osady, leżącej niegdyś nad brzegiem Nogatu. Grupa ponad 30 rowerzystów, miłośników Żuław, wyruszyła brzegiem tej rzeki, aby zwiedzić leżące tam wioski i odnaleźć jedną, która już dziś nie istnieje. - Wiemy z dokumentów, że na prawym brzegu rzeki leżała kiedyś osada składająca się co najmniej z 36 domów lub - jak mawiamy "dymów" - mówi przewodnik grupy Leszek Marcinkowski, tłumacząc, że jeden dym z komina oznacza jeden dom.  - Dziś już nie pozostała nawet jedna cegła z tych gospodarstw, ale gdzieś w polu możemy znaleźć inne ich pozostałości, jak fragmenty naczyń, narzędzi czy innych potrzebnych w obejściu urządzeń - dodaje.

Osada została rozebrana najprawdopodobniej tuż po II wojnie światowej. - Większość mieszkańców tych terenów to była wówczas ludność niemiecka i już po zakończeniu działań wojennych właściciele tych gospodarstw musieli stąd uciekać - wyjaśnia. To pozostawiło obejścia na pastwę szabrowników. To, co wówczas pozostało, to jedynie gołe mury, wobec czego takie niczyje cegły były wykorzystywane przy budowie innych domów w okolicy.

To właśnie ta nieistniejąca wioska była głównym celem poszukiwań trzydziestki miłośników naszego regionu.

Wczorajsza wyprawa była już kolejnym tego typu przedsięwzięciem, organizowanym przez Stowarzyszenie „Kochamy Żuławy”. Obok polowania na nieistniejącą osadę, jej uczestnicy mogli zwiedzić również liczne ciekawe obiekty hydrotechniczne takie, jak: śluza, elektrownia wodna, wrota przeciwpowodziowe czy mosty. Na trasie znalazły się również cmentarz mennonicki, ruiny wiatraka oraz liczne malownicze wioski w okolicach Nogatu.

- To już nasza piąta wyprawa w tym roku - wyjaśnia prezes stowarzyszenia Maria Antonina Łopocka. Jak podkreśla, jest to inicjatywa wielotorowa. - Obok zwiedzania i prób przybliżenia naszego wspaniałego regionu mieszkańcom, dziś także pomagamy bezdomnym zwierzętom. Organizujemy zbiórkę karmy, która trafi do potrzebujących zwierzaków z nowodworskiego przytuliska dla bezpańskich psów - wyjaśnia. Ponadto wyprawa jest jednocześnie konkursem artystycznym - W czasie zwiedzania będziemy robić zdjęcia. Później uczestnicy podeślą je do nas i wspólnie wybierzemy najlepsze prace - dodaje prezes.

Wśród miłośników Żuław są nie tylko mieszkańcy tego regionu. Na wyprawę w poszukiwaniu nieistniejącej wsi przyjechały m.in. osoby z Gdańska, a nawet Szczecina. Krzysztof Kozłowski zawitał do nas właśnie z grodu Neptuna. - Lubię wycieczki rowerowe. Często wypuszczam się sam w okolice mojego miasta. Słyszałem jednak, że Żuławy mają niepowtarzalny urok, więc nie mogłem przegapić takiej okazji - zaznacza.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..