Dlaczego w wyniku mocniejszych opadów Elbląg zmienia się w Wenecję?
Niemal za każdym razem po nieco intesywniejszych opadach deszczu w naszym mieście, nagłówki portali internetowych wypełniają się jedną treścią. Zasypywane są one informacjami o zalanych piwnicach, podtopionych ulicach i licznych interwencjach strażaków z tymi faktami związanymi.
Nie inaczej było i tym razem. Wraz z końcem upałów i suszy przyszły nad nasz region wyczekiwane przez wielu deszcze. Ale dlaczego po raz kolejny w zaledwie kilka chwil zmieniły one nasze miasto w Wenecję? I nie chodzi mi o to, że Elbląg staje się momentalnie turystycznym rajem dla romantyków, ale o to, że duża część jego głównych arterii zamienia się po prostu w rzeki.
Pod jednym względem przebijamy nawet słynną włoską miejscowość, gdyż woda nie płynie u nas tylko ulicami, ale i chodnikami. Na nic wówczas zdają się elblążanom, przemierzającym stare miasto, niesione nad głową parasolki, kiedy jednocześnie muszą brodzić po kostki w wodzie.
Nie trzeba chyba uzasadniać jak jest to wielce uciążliwe dla mieszkańców, ale przede wszystkim jak bardzo wstydliwe dla miasta. Bo odpowiedź na ten problem jest banalnie prosta - system odprowadzania wody nie funkcjonuje właściwie.
Ale czy w XXI wieku naprawdę powinniśmy narzekać na takie rzeczy?