To katolickie przedszkole miało nie istnieć. Dziś rozpoczęło 10. rok swojej działalności.
- Po kolejnej całonocnej naradzie doszliśmy jednak do wniosku, że przecież ci wierzyciele to również ludzie, z którymi można się jakoś porozumieć - mówi pani prezes.
I rzeczywiście tak się stało. Zwycięzcy przetargu poinformowali, że zależy im na jak największych profitach, a stowarzyszenie, podkreśliło, że chodzi o dobro dzieci. Ostatecznie udało się uzgodnić, że część posesji, na której znajduje się budynek przedszkola, znajduje się w zasięgu finansowym stowarzyszenia, a wierzyciele zadowolą się zaoferowaną kwotą.
- To był prawdziwy cud. Wówczas nawet w lokalnym dzienniku pojawił się artykuł o takim właśnie tytule "A może zdarzy się cud..." i tak to właśnie z perspektywy czasu oceniamy - dodaje pani Jolanta.
- To było 10 trudnych, ale bardzo inspirujących lat - zauważa Izabela Zwierzyńska, która również zasiada we władzach stowarzyszenia. - Widzimy, że te wszystkie kłody, które trafiały pod nasze nogi, sprawiły to, że się wspaniale rozwinęliśmy - dodaje pani Izabela, i podkreśla, że to co dziś można zobaczyć w przedszkolu, jeszcze 10 lat temu było nie do wyobrażenia.
Pomimo tych wszystkich trudności i przeszkód jakie wyrastały na drodze placówki, rodzice podkreślają, że za nic nie zamieniliby jej na inną. - Tu jest naprawdę cudowna atmosfera. Cały personel kocha dzieci. One zaś nigdy się tu nie nudzą i wspaniale się rozwijają - podkreśla pani Ziemińska, która posłała do "Franciszki", już dwójkę swoich dzieci.
Wszyscy zaś są w nim jedną wielką rodziną. - Zawsze możemy liczyć na wzajemną pomoc, robimy dla przedszkola co w naszej mocy, przynosimy do niego co tylko jest potrzebne - mówi Beata Samul. Jednak na tym zaangażowanie rodziców się nie kończy. - Występujemy również w przedstawieniach, przygotowywanych przez przedszkole - śmieje się Katarzyna Kaczyńska. - Nie tylko więc jest to praca. Ale również zabawa i wielka radość - podsumowuje pani Katarzyna.
Jedno, co się przez lata nie zmieniło, to fakt, że światło w przedszkolu nie gaśnie do późnych godzin nocnych. - O której godzinie nie przejeżdżałabym obok, tu wciąż w okienku jest jasno - mówi pani Beata. - Dobro naszych dzieci jest ważniejsze niż sen - śmieje się pani prezes.