U nas te nabożeństwa od 50 lat wyglądają tak samo. Dlatego gromadzą tłumy wiernych.
Msze Święte roratnie w kościele świętego Mateusza w Nowym Stawie to co roku wielkie wydarzenie. Nowostawska kolegiata każdego ranka Adwentu, jeszcze przed wschodem słońca, szczelnie wypełnia się wiernymi. Wśród nich jest regularnie także kilkadziesięcioro dzieci.
- Tutaj jest tak od zawsze. Tradycja przychodzenia na Roraty o godzinie szóstej rano całymi rodzinami w naszym kościele ma co najmniej 50 lat - mówi ks. Jerzy Pawelczyk dziekan dekanatu Nowy Staw.
- Mnie przyprowadzała moja mama, więc to naturalne, że ja przyprowadzam swoje dzieci - mówi pani Marzena.
Na poranne Msze adwentowe przychodzą nie tylko mieszkańcy Nowego Stawu, wiele osób przyjeżdża z okolicznych miejscowości.
Przed rozpoczęciem Mszy św. dzieci z lampionami ustawiają się w nawie bocznej. Następnie wraz z kapłanem uczestniczą w procesji do ołtarza.
- Zatrzymują się przed ołtarzem i zostają tam aż do śpiewu "Chwała na wysokości - wyjaśnia ks. Pawelczyk. - Gdybyśmy dzisiaj chcieli coś zmienić, wywołalibyśmy tylko zamieszanie. A wprowadzanie nowinek trwałoby pewnie pół roku - śmieje się kapłan.
- Dlatego niczego nie zmieniamy i te Roraty wyglądają tak samo już od pół wieku. My jako księża staramy się niczego nie poprawiać - uśmiecha się ksiądz dziekan.
Księża przyznają też, że nie trzeba nikogo specjalnie namawiać czy zachęcać jakimiś "prezentami". - Być na Roratach to jest po prostu we krwi ludzi tych terenów - zauważa proboszcz.
Tak wysoka frekwencja cieszy nowostawskich kapłanów. - Bardzo radujemy się z kultywowania tej tradycji.