Liksajny to mała wioska w parafii Miłomłyn, tuż przy drodze krajowej nr 7. To tu 50 lat temu doszło do jednego z najsłynniejszych aresztowań epoki PRL. 20 czerwca 1966 roku oddział Milicji Obywatelskiej zatrzymał konwój wiozący Obraz Matki Bożej Częstochowskiej i przemocą odebrał go z rąk prymasa Stefana Wyszyńskiego.
W pamięci mieszkańców wciąż również jest żywa inna historia. - W pewnym momencie zrobiło się jak na prawdziwym poligonie. Ze wszystkich stron nadjeżdżało coraz więcej oddziałów milicyjnych - opowiada ks. proboszcz. Na sam koniec nad Liksjany od strony Ostródy nadleciał śmigłowiec. Hałas, który wywołała maszyna spłoszył z pobliskiego pola jałówkę. Zwierze wybiegło na ulicę i uderzyło w jadącego na motorze milicjanta.
"Jałówka zginęła na miejscu, a funkcjonariusz został mocno poturbowany. Choć ludzie pospieszyli mu z pomocą, trudno im było go żałować. Wielu mówiło, że to kara Boska" - czytamy w dalszym ciągu wspomnień pana Konstantego.
Przelot helikoptera miał rozproszyć tłum i był sygnałem, by milicjanci zabrali obraz. - Od strony Pasłęka nadjechały kolumny zmotoryzowane MO na motocyklach, mercedesach, syrenkach i radiowozach - relacjonuje Brzozowski. - Ustawiono szyk bojowy. Księża otoczyli wóz z obrazem. Około godziny trwały rozmowy, ale okazały się bezskuteczne - dodaje.
- Milicjanci zażądali próby wozu. Niemal siłą wdarli się do środka. Zgodzono się, że próbę przeprowadzi ks. J. Baszkiewicz - opowiada. Po pewnym czasie kapłan zatrzymał samochód i oświadczył, że dalej nie pojedzie. Wobec czego samochód przejmują milicjanci. W wozie zostaje jeszcze trzech kapłanów. W taki sposób dochodzi do "porwania" samochodu i aresztowania obrazu - opowiada.
- Ludzie modlili się, płakali, odmawiali różaniec i śpiewali pieśni do Matki Boskiej. Po odjechaniu kolumny pojazdów, powoli rozeszliśmy się do domów - opowiada pani Halina.
Ksiądz Prymas czasowo zawiesza peregrynację obrazu. Jednak od 4 września 1966 r. Matka Boża nawiedza polskie diecezje w symbolu pustych ram, ewangeliarza i świecy. - To sprawia, że jeszcze więcej ludzi przychodzi na nabożeństwa, jeszcze więcej ludzi pogłębia swoją wiarę. Aresztując obraz, komuniści osiągnęli skutek odwrotny do zamierzonego - komentuje ks. Żbikowski.
Przez całe lata, aż do 1989 roku nad aresztowaniem obrazu panowało milczenie. Nawet po przemianach ustrojowych nie zdecydowano się na upamiętnienie tamtych wydarzeń.
Dopiero 20 czerwca 2011 roku, przy drodze nr 7 postawiono kapliczkę, która przypomina o tym najsłynniejszym aresztowaniu epoki PRL.