Dwóch 50-latków na trudnej drodze do grobu św. Piotra. Za nimi początek podróży. Nie obyło się bez przygód.
- Dzięki uprzejmości bliskich nam osób i ich przyjaciół dotarliśmy szczęśliwie na Wielką Przełęcz św. Bernarda, skąd przy słonecznej pogodzie i 15 stopniach Celsjusza rozpoczęliśmy naszą Via Francigena - opowiada ks. Grzegorz Puchalski. Ten elbląski kapłan wraz z ks. Andrzejem Preussem z archidiecezji warmińskiej, zamierzają dotrzeć w ciągu 34 dni do grobu św. Piotra Apostoła i św. Jana Pawła II w Rzymie.
- Przy radosnym pogwizdywaniu szwajcarskiego świstaka zaczęliśmy schodzenie z wysokości 2473 m. n.p.m., co na początek - jak przewidywaliśmy - było trudne i wymagało dużej ostrożności - wyjaśnia. Jednocześnie zaznacza, że piękno alpejskiego krajobrazu rekompensowało duży wysiłek. - Duży jak dla pięćdziesięciolatków - śmieje się.
Po 16 km. pielgrzymi zeszli do miejscowości Echevennoz. - Tam znaleźliśmy wypoczynek w starej plebanii zamienionej na hostel - jak mówi po dotarciu na nocleg następuje tradycyjny rytuał: kąpiel, pranie, wypoczynek. - Mszę św. odprawiliśmy już wcześniej rano, więc zaraz potem była kolacja i nocny spoczynek - dodaje. - W tzw. międzyczasie trochę lektury ściągniętej na czytniki ebooków. Świetny wynalazek - wtrąca ks. Grzegorz.
Dobra kawa na początek dnia to podstawa. Na zdj. ks. Andrzej Preuss. ks. Grzegorz Puchalski Następnego dnia wypoczęci i po dobrej kawie ruszyli w dalsza drogę, pokonując kolejne odcinki malowniczej drogi. - Nic dziwnego, ze Jan Paweł II spędzał w Dolinie Aosty swój urlop, bo rzeczywiście tereny są piękne i zadbane - zauważa kapłan. Jest to dla obu pielgrzymów niebywała okazja, aby z bliska podziwiać uroki Alp.
Drugiego dnia pątnicy docierają do Aosty - malowniczo położonego i architektonicznie pięknego miasta z czasów rzymskich (przedchrześcijańskich), które jest stolicą regionu i diecezji. Z tego miasta pochodzi tez św. Anzelm biskup Canterbury, ewangelizator Anglii i znany teolog z przełomu X i XI w.
- Próbowaliśmy znaleźć nocleg w którejś z miejscowych parafii, ale bezskutecznie - jak mówi ks. Grzegorz była to dla nich cenna lekcja. - Dużo bowiem mówimy o miłosierdziu ( my księża), ale kiedy przychodzi człowiek w potrzebie i to nawet wiarygodny (jak my;-), to wolimy go odesłać gdzie indziej, żeby nie sobie głowy nim nie zawracać - zwraca uwagę. Zdaniem kapłana nie jest więc niczym dziwnym, że papież Franciszek często nas upomina, wskazując, że dużo u nas słów, ale czynów jak na lekarstwo.
- Ostatecznie nocowaliśmy w hostelu. Jesteśmy tez zdziwieni brakiem Wi-Fi. W Portugalii i Hiszpanii niemal każdy wiejski bar zachęcał klientów i pielgrzymów darmowym dostępem do internetu, a tu należy to rzadkości. Kłopot - porównuje drogę do Rzymu z Camino do Santiago.
Dzień trzeci to droga z Aosty do Chatillon (34 km). - Jesteśmy nadal w Alpach, wiec jest ciągle z górki i pod górkę - uśmiecha się. Obecne kapłani wędrują zboczem gór po lewej stronie Doliny Aosty. Widoki nieustająco śliczne, pogoda słoneczna i gorąca. - Docierają już do nas intencje, pisane przez czytelników Gościa i nie tylko, więc mamy o co się modlić i ofiarowywać swoje zmagania - mówi ks. Grzegorz.
W Chatillon po raz kolejny pielgrzymom nie udaje się dostać noclegu w konwencie kapucynów. Okazuje się, że ktoś zarezerwował miejsca telefonicznie dzień wcześniej. - To praktyka na hiszpańskich Camino niedopuszczalna - zwraca uwagę ks. Puchalski. - Jest tak: doszedłeś i są miejsca w alberdze to masz nocleg, nie ma miejsc, to idziesz dalej i szukasz - podkreśla. - W Italii, jak widać, można przyjść wcześnie i nie znaleźć wolnych miejsc z powodu rezerwacji. Szkoda - dodaje.
Jak mówi jest to nauka, pokazująca, że należy zmienić system działania. - Inaczej szybko staniemy się "ubogimi Jahwe", nocując po hostelach - śmieje się. Włochy są droższe od Hiszpanii zarówno jeśli chodzi o noclegi jak i jedzenie. - Na Camino wiadomo, że pielgrzyma trzeba potraktować ulgowo z rożnych - religijnych i ekonomicznych względów; tutaj - w północnej, bogatej Italii pielgrzym należy do rzadkości i jest traktowany jak każdy turysta - podsumowuje ks. Grzegorz.