Na niemieckich przewodnikach, jako podtytuł, autorzy często dopisują: "Droga jest celem". Ale to nieprawda. To nie droga jest celem, ale ja sam. A jeśli odnajdę siebie, to znajdę i Jego.
Dnia 22. Via Francigena wiodła drogami po wzgórzach, z których można w pełni podziwiać piękno toskańskiej ziemi. Było wietrznie i pochmurno, a zatem nieco lżej dla pielgrzymów. - I wszystko byłoby pięknie, gdyby moje stopy nie podjęły strajku - oczywiście, włoskiego, czyli bez nadgodzin i zgodnie z zasadami BHP - ks. Grzegorz swój ból stara się obrócić w żart. Jak mówi, od paru dni odciski i pęcherze zaczęły się pojawiać "jak grzyby po deszczu". - Ale na szczęście kilka najbliższych etapów jest nieco krótszych, więc jakoś dojdę z nimi do porozumienia.
Pielgrzymi wspierają się nawzajem. - Zostało już przecież mniej niż 300 km - ks. Andrzej mówi, że to prawie tyle, co nic. - Nie wiem, czy jest sens zakładać buty - śmieje się.
Nocleg po przejściu 24 km wypadł w miejscowości Gambassi Terme, w Ostello Sigerico, mieszczącym się w budynkach parafialnych przy XI-wiecznym kościele NMP Wniebowziętej. - W tej bez mała tysiącletniej świątyni mieliśmy możliwość odprawienia Mszy św. z udziałem Giseli z Niemiec, która idzie do Rzymu z Taizé (!) oraz dwójki Holendrów - opowiada ks. Puchalski. - Generalnie spotykamy tu wielu "długodystansowców" - pielgrzymów, którzy idą po 1000 i więcej kilometrów. To nie są "amatorzy", ale ludzie, którzy już przeżyli coś na pielgrzymce, mają sporo doświadczenia pielgrzymiego i niejednokrotnie duchowego, i szukają czegoś więcej.
Ks. Andrzej mówi, że to "ludzie o sercu pielgrzyma". - Choć wielu z nich tak o sobie nie powie. Czuć w nich potężną moc ducha i niesamowity pokój. Na niemieckich przewodnikach, jako podtytuł, często dopisują autorzy: "Der Weg ist das Ziel" (Droga jest celem). Ale to nieprawda. To nie droga jest celem, ale ja sam. A jeśli odnajdę siebie, to znajdę i Jego. Amen.