Także wśród mieszkańców diecezji elbląskiej zachowała się pamięć o błogosławionym księdzu z Wołynia.
Po II wojnie światowej na teren diecezji elbląskiej przybyło wiele tysięcy Polaków zza Buga. Jak zgodnie wspominają "Wołyniacy", przywieziono ich tutaj wbrew ich woli, w bydlęcych wagonach, aby zagospodarować tzw. Ziemie Odzyskane.
Niemalże w każdej parafii naszej diecezji żyje ktoś ze Wschodu. W parafii p.w. Bł. 108 Męczenników Polskich w Malborku-Międzytorzu mieszka już nieliczna grupa tzw. "Wołyniaków".
Jako nadzwyczajny szafarz komunii św. w każdą niedziele udaję się po Mszy z Komunią św. do chorych. Jednymi z nich są państwo Krystyna i Leon Joryn.
W minioną niedzielę 11 września odbyła się beatyfikacja ks. Władysława Bukowińskiego - "Wołynika". Gdy udzieliłem komunii św., po modlitwie dziękczynnej, pani Krystyna wspomniała z dumą, że w ostatnim "Gościu Niedzielnym" przeczytała o Słudze Bożym ks. Władysławie Bukowińskim.
- A dziś w telewizji zobaczyłam znajomego świętego księdza, który został ogłoszony błogosławionym - pani Krystyna płakała z radości.
- A skąd się znaliście? - zapytałem z zaciekawieniem.
- Ks. Władysław Bukowiński był naszym proboszczem. Mieszkaliśmy w kolonii Banasówka, oddalonej około 3 kilometrów od Łucka. Kiedyś to była Polska - opowiadała ze łzami w oczach pani Krystyna.
- To był wspaniały ksiądz. Już za życia ludzie mówili, że to święty kapłan.
Ks. Bukowiński urodził się w roku 1904 w Berdyczowie. Miał wspaniałych rodziców, ojca agronoma, zarządzającego wielkim majątkiem ziemskim, i matkę, mającą włoskich przodków.
Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, później ukończył jeszcze teologię i został księdzem.
Pani Krystyna pamięta jak ks. Bukowiński przeżył swoją śmierć w łuckim więzieniu, gdzie w czerwcu 1941 roku NKWD rozstrzeliwało więźniów politycznych w obawie przed ich uwolnieniem przez zbliżające się wojska hitlerowskie.
- Ks. Bukowińskiego aresztowano rok wcześniej za to, że w Łucku głosił niezwykłe kazania i pomagał potrzebującym - opowiada. W momencie rozstrzeliwania upadł, został ranny i znalazł się pod stosem ciał.
Został cudownie ocalony i wrócił do pracy duszpasterskiej w Łucku. - Nie bał się, był odważny. Dalej pomagał biednym i opuszczonym, ale także jeńcom, siedzącym w niemieckiej niewoli.
Pani Krystyna wspomina również, że kiedy sowieci w roku 1945 wrócili do Łucka, to niemal natychmiast aresztowali ks. Bukowińskiego i skazali go na 10 lat karnych obozów.
Przebywał w Kazachstanie, pracował w kopalni miedzi. - Chciał na zawsze pozostać z wiernymi na "nieludzkiej ziemi", gdyż wiedział, że mieszkają tam katolicy, ofiary stalinowskich represji.
- Dziś, w dniu beatyfikacji mojego księdza Proboszcza Władysława Bukowińskiego jestem bardzo wzruszona i wdzięczna Panu Bogu, że doczekałam dnia wyniesienia na ołtarze kapłana, który gościł w naszym domu - mówi pani Krystyna. - Pamiętam, że gdy przychodził do nas po kolędzie, siadałam przy bł. ks. Władysławie Bukowińskim i liczyłam guziki jego sutanny - kończy swoją opowieść pani Krystyna.