– Cenimy różnorodność naszych podopiecznych, a każdy z nich ma prawo być tym, kim jest. I karygodne byłoby to niszczyć – podkreśla o. Rafał.
Upijarów Tydzień Wychowania trwa cały rok – mówi o. Rafał Roszer SChP, dyrektor Zespołu Szkół Pijarskich w Elblągu. – A tegoroczny jest doskonałym impulsem do zapoczątkowania całej serii wydarzeń i inicjatyw, które będą służyły właśnie lepszemu wychowaniu podopiecznych naszej placówki.
Ten tydzień był ponadto mocno wyakcentowany w czasie zajęć z katechezy, podczas godzin wychowawczych, a także podczas liturgii – wyjaśnia o. Roszer. W zgodnej opinii nauczycieli szkoły Tydzień Wychowania jest dobrym przypomnieniem tego, co wychowawcy powinni czynić przez cały rok. – Jeśli chcemy dobrze wychowywać dzieci i młodzież, to recepta jest prosta, choć wielu osobom może wydać się banalna. Wychowawca musi być autentyczny i dawać przykład swoim postępowaniem – wskazuje Izabela Galicka, pedagog szkolny. – Poza tym trzeba w tym wychowaniu towarzyszyć swoim podopiecznym, włączając się we wspólne działania, a także zwykłym codziennym wspólnym przebywaniem. W wychowaniu szkoła pijarów stawia w dużej mierze na procesy długofalowe. – W tym roku znów trwa nabór do grupy charytatywnej, a licealiści już dopytują, w jaki sposób będą mogli się włączyć w pomoc dzieciom ze świetlicy – wymienia pani Izabela. – Na początku października wraca także nasz projekt „Uwolnić emocje”, do którego chcemy zaangażować jak najwięcej osób – mówi Mateusz Radziszewski, tegoroczny maturzysta. „Uwolnić emocje” to inicjatywa, która ma na celu odciągnięcie dzieci i młodzieży od urządzeń elektronicznych, takich jak telefony komórkowe, komputery czy tablety. – W mojej ocenie potrzeba również chęci przyjmowania tego wychowania, bo bez tej chęci osiągnie się niewiele albo nawet nic – zauważa Mateusz. – Samodyscyplina w wychowaniu to jedna sprawa, ale ja się zastanawiam, gdzie ci młodzi znajdują te chęci to tych wszystkich nadprogramowych działań – mówi o. Rafał. – Ta chęć wzięła się po prostu z tego, że w naszej szkole niewiele się działo. Samorządy uczniowskie bardzo mało robiły. Więc my postanowiliśmy, że w końcu zrobimy coś, co rozrusza życie w szkole, a uczniowie krzykną „wow!” – tłumaczy Mateusz. – To obrazuje, jak bardzo potrzeba dialogu pomiędzy wychowankami a wychowawcami – przyznaje o. Roszer. – My jako pedagodzy jesteśmy skłonni do działań bardziej długofalowych, zaś młodzież potrzebuje czegoś , co wydarzy się tu i teraz. I to jest właśnie zadanie dla nas wszystkich, aby to, co tak nagle się rozpaliło, przekształcić w działania o długoterminowych efektach. – Gdy uczniowie mówią nam, że nic się nie dzieje, to jest dla nas ważny sygnał – zauważa pedagog. – Wskazują nam bowiem, co jest im w jakimś stopniu potrzebne i czego oczekują. Taka ścisła współpraca procentuje. – Widzimy to w zachowaniu naszych podopiecznych, szczególnie w ich otwartości na innych – mówi I. Galicka. – Na przykład w czasie wyjazdów wydawało się, że niektórym osobom trudno będzie wejść do grupy, nawiązać kontakt. A one jadą i funkcjonują po swojemu. Nie trzeba ich przerabiać na naszą modłę, i to w mojej ocenie jest bardzo dobre. Każdy z nich jest inny, ale potrafi znaleźć czas dla drugiego. I w ten sposób wychowują się też wzajemnie. – Bardzo cenimy tę różnorodności, każdy z uczniów ma prawo być tym, kim jest. I karygodne byłoby to niszczyć – tłumaczy o. Rafał. – Naszym celem nie jest wychowanie ich na naszą modłę, ale tak, aby byli dobrymi ludźmi – dodaje pani pedagog.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się