Chodzi o lekkość relacji

- Zespół Downa, według mnie, jest ciepły, przyjemny dla oka. W relacjach osoby te są otwarte - mówi Kamila Bannach-Kądziałko.

Agata Bruchwald: Dlaczego do zrobienia „(Nie)zwyczajnych zdjęć” wybrała Pani dzieci z zespołem Downa?

Kamila Bannach-Kądziałko: Bardzo dużo działam z ludźmi z zespołem Downa i stwierdziłam, że z nimi będzie najlepiej pracować. Pracowałam także z autystykami, z osobami z zespołem Aspergera. Na zdjęciach trudno pokazać ich niepełnosprawność, bo oni fizycznie nie wyglądają inaczej. Oni inaczej funkcjonują. A zespół Downa - według mnie - jest ciepły, przyjemny dla oka. W relacjach osoby te są otwarte. Dotarcie do człowieka z autyzmem to dłuższy proces. Jest to ciężka praca. Stwierdziłam, że przy pierwszym projekcie nie chcę jej podejmować. Chciałam zrobić coś miłego, przyjemnego dla oka, aczkolwiek edukacyjnego.

Nie bała się Pani opinii osób, które mają inne zdanie, którym zespół Downa kojarzy się z brzydotą?

Nie. Byłam tak bardzo przekonana, że to, co robię, ma sens, że niczego się nie bałam. Skoro ja tak dużo dobrego doświadczyłam od tych osób, to inni też mogą. Wystarczy tylko się otworzyć i tego chcieć. Pod zdjęciami otrzymałam wiele pozytywnych komentarzy. Tylko jedna wiadomość nie była miła. Pewien mężczyzna pod fotografiami napisał bardzo negatywny komentarz o dzieciach z zespołem Downa i moich zdjęciach. To zabolało. Skasowałam ten wpis, żeby rodzice nie zdążyli go przeczytać. Nie chciałam dodatkowo ich krzywdzić. Na co dzień otrzymują szpileczki od osób z zewnątrz. Nie chciałam im ich dokładać.

Odbyło się 6 sesji. Dzieci pozowały w różnych miejscach. W jaki sposób były one wybierane?

Szukałam ich pod kątem... ubrań. Chciałam, żeby to było spójne. Miejsca miały też mieć coś ze scenerii z naszego dzieciństwa. Zdjęcia były robione na podwórku w samym centrum Warszawy - szalenie mi się ono spodobało. To są tyły Nowego Światu. Tam praktycznie nikt nie chodzi. Są też zdjęcia zrobione nad Wisłą, w parku na Powiślu. Rozalce zdjęcia robiłam w domu. Pojechaliśmy do niej do Wrocławia. Pogoda była tak paskudna, że nie można było wyjść na zewnątrz.

Ubrania w projekcie to szalenie ważny element, nie chodzi jednak o ich reklamowanie.

Nie, bo to nie jest projekt komercyjny. Miało temu towarzyszyć przesłanie: te dzieci mogą też być fajnie, modnie ubrane. A po drugie, dlaczego one nie mogą być małymi modelami i promować ubrań? Wierzyłam - już wiem, że naiwnie - że marki odzieżowe zaczną się odzywać do tych dzieci i włączą je do grupy swoich modeli. Mnóstwo dzieci promuje ciuchy. Wśród nich brakuje tych z niepełnosprawnością intelektualną. Dlaczego by nie włączyć ich do świata mody?

Cały wywiad w "Gościu Elbląskim" 43/2016 na 23 października.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..