Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Jubileusz pani Adeli

Zakochana w Mickiewiczu, Słowackim, Konopnickiej i Asnyku, od zawsze chciała szerzyć naszą kulturę wśród rodaków przybyłych na Ziemie Odzyskane.

Choć urodziła się w Austrii i tam spędziła pierwsze lata dzieciństwa, serce miała na wskroś polskie. Kiedy przybyła na Ziemie Odzyskane w okolicach Elbląga, jej marzeniem było zakorzeniać tu polskość. Była jednym z pierwszych osadników na tych ziemiach. Przez wiele lat związana z harcerstwem, działaczka społeczna, mieszkanka Suchacza – Adelajda Jeż skończyła właśnie 100 lat.

Obchody urodzin pani Adeli, które przypadły 20 listopada, przygotowali rodzina, przyjaciele, sąsiedzi oraz samorządowcy. Rozpoczęły się Mszą św. – Już od kilku lat odwiedzam panią Adelę w domu w pierwsze piątki miesiąca – mówił w czasie Eucharystii ks. Marek Szymborski. – Jest to dla niej zawsze bardzo ważny i oczekiwany dzień. Pani Adela przyjmuje Komunię św., modlimy się wspólnie. Ale, co chyba najważniejsze, zawsze, jak tylko pojawię się u niej w domu, wita mnie takimi słowami: „Spokojnie, księże proboszczu, spokojnie. Najpierw kawa i ciasto. Już są przygotowane”. W czasie wspólnych rozmów pani Adelajda często opowiada o tym, jak przyjechała w okolice Elbląga tuż po wojnie. – Chciałam szerzyć naszą kulturę wśród rodaków przybyłych na Ziemie Odzyskane – mówi. Mimo obietnicy w Wydziale Oświaty, nie otrzymała pracy w szkole, bo była żoną „kułaka”. Oficjalnie, gdy pytano ją o stosunek do ideologii leninowskiej, odpowiadała, że dopiero ją zgłębia. – Prawdziwych myśli nie musiałam i nie chciałam zdradzać. Zaczęła działać poza strukturami oświatowymi. – Skrzyknęłam miejscowe kobiety. Apel nie pozostał bez odzewu. Niemal natychmiast powstało Koło Gospodyń Wiejskich, a zaraz potem koło Związku Młodzieży Wiejskiej – opowiada. Urządzano przedstawienia, zgaduj-zgadule, wieczory dyskusyjne, zapraszano aktorów teatru elbląskiego, satyryków, organizowano wieczorki taneczne. Ze swoimi występami natomiast jeździli do pobliskich miejscowości: Łęcza, Tolkmicka, Kadyn. Po 20 latach pracy na Ziemiach Odzyskanych spełniło się marzenie pani Adelajdy – młodzież dorosła i szkolna, przedszkolaki oraz kobiety z Koła Gospodyń Wiejskich śpiewali i tańczyli wyłącznie „na ludowo”. Tuż po Mszy św. wszyscy jej uczestnicy wraz z jubilatką udali się do świetlicy, gdzie panią Adelajdę przywitali jej byli podkomendni z czasów harcerskich (dużą część swojego życia poświęciła bowiem także harcerstwu). – To był naprawdę wzruszający moment, kiedy ci, dziś już starsi panowie przychodzili z wiązankami kwiatów do swojej harcmistrzyni i składali życzenia – opowiada Jolanta Hirko. – A gdy jeden z harcerzy składał jej meldunek, bardzo się wzruszyła. Od razu go poznała. – To Lucjan Januszkiewicz – powiedziała pani Adelajda. Żartowała, że może wzrok i słuch już nie te, ale pamięć wciąż doskonała. W zgodnej ocenie wszystkich uczestników uroczystości jubilatka to wciąż osoba bardzo pogodna i życzliwa. – Imponuje jej radość, ale przede wszystkim pamięć i ogromna wiedza – mówi pani Jadwiga. Urodziny wraz z panią Adelajdą świętowało około 100 osób. W czasie uroczystości burmistrz Tolkmicka Andrzej Lemanowicz przeczytał list gratulacyjny od premier Beaty Szydło. Zaś zespół Sasanki śpiewał ulubione harcerskie piosenki jubilatki.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy