Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Tych krzywd nie wynagrodził nikt

Pomimo uwięzienia cały czas czuli się ludźmi wolnymi. – Ta wolność wypływała z naszych serc – wspomina Andrzej Gierczak, internowany.

Dziś przyjeżdżamy tu jako ludzie wolni, w świetle dnia i wśród znajomych twarzy. Ale 35 lat temu przywożono nas tutaj zakutych w kajdany, w nocy i w samotności – wspominał Tadeusz Chmielewski, internowany podczas stanu wojennego. Jak wielu innych trafił wtedy do Zakładu Karnego w Iławie. – Przywożono nas pod osłoną ciemności, bo tylko tak mogli zrealizować swój plan – mówił Tadeusz Chmielewski do uczestników Ogólnopolskiego Zjazdu Internowanych, który odbył się w Iławie. Zjazd ten jest także rozpoczęciem obchodów 35. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.

– Zbieramy się tutaj, aby przypomnieć prawdę o tamtych czasach – dodawał Andrzej Gierczak, inny z internowanych. – Zaraz po przyjeździe do Iławy zaczął się dla nas bardzo trudny okres. Skończył się „festiwal wolności”, zaczęły się represje – wspominał T. Chmielewski. Nie tylko trudne warunki więzienne dawały się internowanym we znaki. – Nie chodziło tylko o oddzielenie od społeczeństwa. „Miejsca odosobnienia”– tak ładnie nazywano zakłady, do których nas przewożono. A przecież często traktowano nas tak samo jak więźniów kryminalnych i sadzano z nimi w celach – opowiadał. Jak wspominają internowani, najgorsze nie były jednak tortury fizyczne, jakim byli poddawani. – Siniaki szybko się goją, rany psychiczne pozostają na całe życie – tłumaczył Józef Dziki, przewodniczący NSZZ Solidarność okręgu Ostróda. – Groźby, szantaż, regularnie przeprowadzane „rozmowy wychowawcze” – to coś, czego wielu z nas nie zniosło – przyznał ze smutkiem Tadeusz Chmielewski. Andrzej Gierczak przypomniał, że mimo uwięzienia internowani czuli się wolnymi ludźmi. – Ta wolność wypływała z naszych serc. Tylko dzięki temu mogliśmy się przeciwstawić tej trudnej i niezrozumiałej dla nas historii. To pragnienie bycia wolnym wyrażało się na wiele sposobów. W zakładzie udało się im stworzyć podziemną prasę. – Było to pismo „Nasza Krata”. Było także radio, które było wielkim zaskoczeniem dla służby więziennej. Potrafiliśmy się zmobilizować do codziennej modlitwy, uczestniczenia w niedzielnej Mszy Świętej. Pomagali nam duszpasterze i to wszystko pozwalało się mierzyć z tamtą rzeczywistością – wspominał pan Tadeusz. Internowani w stanie wojennym liczą, że obecne władze wynagrodzą im tamte cierpienia. – Od 35 lat trwają nieudane próby uregulowania naszego statusu. Wciąż bowiem nie naprawiono krzywd wyrządzonych ludziom w tamtym czasie – Józef Dziki tłumaczy, że chodzi o utracone zdrowie oraz straty moralne. – Z nadzieją więc czekamy na tę ustawę, nad którą pracuje obecny parlament.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy