Konsekrowani wśród nas

Każdy z nich odnalazł Jezusa gdzie indziej - w więzieniu, w klasztornej celi, na uniwersytecie czy w piekarni, gdzie bułki kupowała św. Faustyna. Łączy ich Instytut Świecki Chrystusa Króla.

Współbratem Krzysztofa jest Grzegorz Zabłotny z Gdańska. - Z zawodu jestem piekarzem. Obecnie pracuję jako konserwator. Od małego pragnąłem służyć Bogu - tak w skrócie opowiada swoją drogę do życia konsekrowanego. Grzegorz wspomina również czas nowicjatu u franciszkanów. - Wówczas dużo czasu poświęcałem na adorację, cieszyłem się , że jestem tak blisko Pana Jezusa.

Mówi, że życie zakonne u franciszkanów było bardzo piękne i wartościowe. - Każdego dnia czułem miłość Boga, ale w głębi serca coś mnie męczyło, jakbym miał u szyi uwiązany worek z kamieniami. Godziny spędzałem na adoracji i prosiłem Jezusa o dobre odczytanie mojego powołania. Byłem pewny tylko jednego, że zawsze chcę żyć tylko dla Niego. Ale jak ? Gdzie?

Z pomocą przyszła mu bł. Aniela Salawa, tercjarka franciszkańska, mistyczka. Ta święta dziewczyna też chciała służyć Bogu, ale w świecie poza klasztorem. - Po rozmowie ze spowiednikiem zdecydowałem się na wybór życia w Instytucie Świeckim Chrystusa Króla. Ten ogień Bożej miłości jakby wypalał mnie. Po podjętej decyzji o zmianie formy życia konsekrowanego poczułem , że te przysłowiowy worek z kamieniami zawieszony u moje szyi jakby rozerwał się. W sercu poczułem wewnętrzny pokój i radość. Rozpocząłem czas formacji w Instytucie. 1 rok kandydatury i 4 lata w aspiranturze. Po 5 latach formacji złożyłem pierwsze śluby - czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Po 10 latach śluby wieczyste - opowiada.

Zupełnie odmienną drogą do życia konsekrowanego wybrał Mirosław Bogacki, emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego. - Prawie całe moje życie poświeciłem się pracy naukowej. W Szkole Podstawowej i Średniej moim ulubionym przedmiotem była geografia. Fascynowałem się podróżami i budową Ziemi. Ukończyłem studia na Uniwersytecie Warszawski i zostałem w uczelni. Jako Geomorfolog zająłem się nowymi badaniami naukowymi i wykładami dla studentów - opowiada M. Bogacki.

Jak wspomina czasy pracy naukowej i pracy ze studentami to nie tylko wykłady i egzaminy. -Często moi studenci przychodzili do mnie radzić się jak żyć. Zwierzali mi się ze swoich problemów rodzinnych np. , że nastąpił rozwód rodziców, że ojciec jest alkoholikiem, że dziewczyna kogoś opuściła… Widać wzbudzałem zaufanie - uśmiecha się.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..