Idąc Drogą św. Jakuba, można poznać ludzi z całego świata.
Gościem wtorkowego spotkania Klubu Przyjaciół Pomorskiej Drogi św. Jakuba był Piotr Orzechowski z Malborka. Mężczyzna pokonał ponad
Dowiedział się o nim w czerwcu, wyruszył 28 sierpnia, pielgrzymował 32 dni. Do marszu zainspirowała go jego córka. Ze znajomymi przygotowywała się do wyjścia w trasę. Chcieli przejść ją turystycznie - sprawdzić się. Decyzję o pielgrzymce podjął w ciągu 2 dni.
- W młodości, z kolegami chodziłem na pielgrzymki na Jasną Górę. Wychodziliśmy z Malborka - przypomniał.
Swoją pielgrzymkę pan Piotr rozpoczął od przygody. Wyruszył. Przed nim szła mała grupka osób. Stwierdził, że pójdzie za nimi. Gdy ci się zorientowali o tym poinformowali go, że oni idą jeszcze na zakupy. On ma iść w inną stronę. Musiał zawrócić.
Plecak pielgrzyma powinien mieć siedem i pół kilograma. On marsz rozpoczął z 15. kilogramowym pakunkiem. Dziś już wie, że wystarczą dwie koszulki, dwie pary skarpetek, spodni, bielizny. Na trasie trzeba po prostu prać.
- Poznałem ludzi z całego świata - ocenił. Wśród tych osób była dentystka z Nowego Jorku. Jest właścicielką kilku gabinetów dentystycznych w swoim mieście. Dlaczego szła? Miała problemy z synem. Choć nie brakuje jej pieniędzy, one nic nie mogły pomóc. Dowiedziała się o szlaku. Wiedziała, że musi pójść dla syna.
- Nie poznałem nikogo, kto by szedł turystycznie - przyznał pan Piotr. - Gdy będziecie szli codziennie otrzymacie znaki od Boga - zapewnił słuchających wspomnień. - Codziennie był jakiś znak. Przestałem wątpić w cokolwiek - zapewnił. Na trasie Camino de Santiago każdy problem się rozwiązywał.