Zaczęli od kupna butów dla narkomana. Dziś pod ich opieką znajduje się ponad 100 bezdomnych.
– Pan Stasiu, jeden z naszych podopiecznych, dziś już niestety nie ma go z nami, zdążył przed śmiercią pojednać się z Panem Bogiem. A poszedł do spowiedzi po ponad 20 latach przerwy – opowiada Ewa Cyran. – A chyba to sprawia, że atmosfera tutaj jest inna niż wszędzie – zauważa pan Zygmunt z Rypina. Jak mówi, w swoim życiu mieszkał już w paru schroniskach i domach opieki. – Ale na to, jak zajmują się mną tutaj, to brak mi słów. Nawet nie muszę sam chodzić po leki, tylko mam je za każdym razem dostarczone do pokoju – mówi wyraźnie wzruszony. Jest bowiem niepełnosprawny i przejście dłuższego dystansu stanowi zawsze dla niego duże wyzwanie. – Bez tej mocy modlitwy i bez formacji, którą tu otrzymujemy, niemożliwe byłoby stworzenie takiego ośrodka – zauważa pani kierownik. – Samo założenie, że modlitwa jest na pierwszym miejscu, sprawia, że inaczej się pracuje. Pracowałam w różnych domach pomocy potrzebującym, ale tutaj poczułam się naprawdę bliżej Pana Boga. – Bo nam nie chodzi o to, żeby nasi podopieczni u nas wegetowali, ale żeby wzrastali. Także duchowo – mówi Katarzyna Rusek-Siatka. Dlatego w ośrodku prowadzonym przez „Fides” jest mnóstwo możliwości rozwoju. – Przede wszystkim przez pracę. A jej rodzajów jest mnóstwo. Można pomagać przy pielęgnacji ogrodu, przy naszym drobiu, można sprzątać i dbać o wygląd wokół ośrodka. Jeśli ktoś chce, to zawsze znajdzie się dla niego zajęcie – wylicza pan Marek. Do najnowszych pomysłów, w które mogą zaangażować się podopieczni, należy wylęgarnia drobiu. – Kupiliśmy takie małe inkubatory i już wykluwają się w nich pierwsze pisklęta. Jak dobrze pójdzie, to postaramy się rozszerzyć tę działalność, by być w przyszłości samowystarczalni – mówi pan Marek. W wylęgarni pracują Piotr i Jan. – Ta praca wymaga cierpliwości – mówią. – Zwłaszcza kiedy dochodzi do wyklucia. Tak jak to miało miejsce wczoraj. Nie spaliśmy całą noc, żeby ich dopilnować – mężczyźni z dumą prezentują pisklęta. – Na razie wykluły się kurczaki, zaraz powinny pojawić się także gęsi. Ale największe nadzieje wiążemy z bażantami – mówi pan Marek.
Jak wyjaśnia, zakupił w tym roku kilka ptaków, które na początku wiosny zniosły około 100 jaj. Także one trafią wkrótce do inkubatorów. – Bażant jest ptakiem wymagającym w hodowli. Nie trzyma się go bowiem z myślą o tym, żeby trafił do rosołu. Potrzebuje więc pewnej swobody w klatce i odpowiedniej opieki. Jest to ptak dziki, tęskniący za naturą. Otaczamy go dużą uwagą. On zostanie za jakiś czas wypuszczony na wolność i tam powinien radzić sobie sam.