Najgroźniejsi wojowie średniowiecza zapraszają do... wspólnego spędzenia dnia.
Jak co roku elbląską Wyspę Spichrzów opanowali wikingowie. Współcześni przedstawiciele tego wojowniczego plemienia rozbili tam swój obóz i oddawali się codziennym zajęciom i rozrywkom. Dzisiejsi wikingowie są jednak dużo bardziej gościnni niż ci sprzed kilku wieków, gdyż do swojego obozu zaprosili inne średniowieczne ludy, ale także licznych zwiedzających.
Wszyscy, którzy w obecny weekend przybywają na Wyspę Spichrzów, mają szansę na żywo doświadczyć historii sprzed kilku stuleci. - Jesteśmy tutaj co roku - mówi pan Walerian, który do wikińskiej osady przyprowadza całą rodzinę. - Lubimy ten klimat i to, że możemy się poczuć jak w dawnych czasach - opowiada.
Córki wraz z mamą najbardziej lubią oglądać stoiska ze starodawną, ręcznie wyrabianą biżuterią. Głowa rodziny czeka z kolei głównie na walki pomiędzy wojownikami. - Są bardzo widowiskowe i widać, że uczestnicy angażują się naprawdę. Zbroje i miecze są prawdziwe, tak samo jak rany i sińce, które widać już po walkach - emocjonuje się pan Walerian.
Obok rycerskich potyczek odwiedzający mogą obejrzeć również m.in. toczenie głazów dla Kormaka czy też scenkę historyczną zakończoną bitwą. Samemu zaś można było wziąć udział w konkursach plebejskich, zwiedzaniu obozu z przewodnikiem, a nawet w próbie pobicia rekordu Polski w kręceniu liny portowej sposobem znanym ze średniowiecza.
Tegoroczny Międzynarodowy Festiwal Wikingów był już dziewiątą z kolei imprezą tego typu, która zagościła w Elblągu. Zwyczajem jest też, że obok wojów z naszego regionu na festiwal przybywają również goście z zagranicy m.in. z Ukrainy czy Rosji.