Pielgrzymka była trudniejsza, niż to sobie wyobrażał.
- Jestem Czarek. Kiedy dorosnę, będę papieżem - w taki sposób 10-letni pątnik przedstawił się grupie Pomezania Kwidzyn, z którą szedł na Jasną Górę.
O pieszych pielgrzymkach chłopcu opowiedział jego tata. Spodobało mu się. Postanowił pójść. Namówił tatę i starszego brata - Michała.
- Myślałem, że na pielgrzymce będzie inaczej. Że droga będzie inna - stwierdził po kilkunastu dniach w trasie Czarek. Było trudniej, niż to sobie wyobrażał.
W trasie Czarek zdobył hulajnogę. Mógł na niej podjechać. Nie oznaczało to jednak, że nogi mniej go bolały, niż gdyby szedł przez cały czas. Skoro Czarek marzy o papiestwie, pojazd szybko zyskał miano... „papamobile”.
W czasie wędrówki małemu pielgrzymowi najbardziej podobało się wspólne śpiewanie. Ulubiona pieśń? „Chwała Ojcu”. Wieść o tym, że w Pomezanii Kwidzyn pielgrzymuje 10-latek, który marzy o tym, by zostać papieżem, wśród grup XXV Jubileuszowej Elbląskiej Pielgrzymki Pieszej rozeszła się bardzo szybko. Kapłani w nagrodę za wygłoszenie w tej grupie konferencji mogli ponieść na plecach „przyszłego hierarchę”. Nikt nie odmówił, choć byli bardzo zmęczeni.
Co więcej, służby pielgrzymkowe zrobiły chłopcu niezwykłą niespodziankę. W dniu, kiedy pielgrzymi szli z Lubienia Kujawskiego do Grabowa, Czarek mógł dołączyć do ich grona. Jeździł w karetce, samochodzie kierownika i z pilotami. Z tym wiązały się także inne przywileje. Pielgrzym mógł lizakiem porządkowego wskazywać, w którą stronę mają iść kolejne grupy mijające skrzyżowanie. To podobało mu się najbardziej. Wcześniej z pilotem głównym wypuszczał grupy z postoju na trasę. Przez megafon mówił: „Pomezania Kwidzyn, wychodzimy”.
Kiedy Czarek był już pewny, że w tym roku będzie pielgrzymował na Jasną Górę, rozpoczął pracę nad formą. - Chodziłem na wał i po nim biegałem - opowiada. Jego tata zdradził, że Czarek także wiele chodził wokół domu... z krzyżem.
Za rok Czarek także chciałby pielgrzymować do Matki Bożej. Jego tata także ma nadzieję, że reprezentacja rodziny wyruszy na Jasną Górę.
- Warto było iść. Pielgrzymowało się dobrze. Bez żadnych problemów zdrowotnych. Będę miło wspominał ten czas - stwierdził pan Krzysztof, tata Czarka.