Sebastian Karaś przepłynął Bałtyk. Sportowiec pochodzi z Elbląga.
- To jest pływackie Mount Everest. Mało kto byłby w stanie podjąć się takiej próby, a mu się udało to przepłynąć. To jest coś niesamowitego. Jesteśmy dumni z Sebastiana i tego, że możemy być częścią jego zespołu - mówi Antoni Rokicki, menadżer.
Sebastian Karaś z Kołobrzegu wypłynął w poniedziałek kilka minut po godzinie 19. Do wyspy Bornholm dopłynął we wtorek ok. 23.30. Sportowiec przepłynął
Karaś czuje się dobrze. Teraz odpoczywa. Jak zaznacza jego menadżer, pokonanie wpław takiego dystansu to dla organizmu nieludzki wysiłek. - To jest mordercza walka. Do ostatniej sekundy, którą spędził w wodzie, nie było wiadomo, czy nie przerwie. To jest granica między życiem a śmiercią. Ale Sebastian nigdy nie doprowadza się do takiego stanu, żeby mogło mu coś zagrażać - zaznacza A. Rokicki.
Swój wyczyn Sebastian Karaś dedykował Magdzie Samoraj i Jasiowi Piesykowi, podopiecznym Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”. Dzięki niemu nagłośniona została zbiórka pieniędzy na rehabilitację Magdy. Choruje ona na padaczkę, wodogłowie, niedowład spastyczny czterokończynowy. Jasiek cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Potrzebuje specjalistycznego sprzętu, który pomoże mu chodzić.