Nowy numer 39/2023 Archiwum

Pan Jezus czas ma zawsze

– Czas spędzony z rodziną przed Najświętszym Sakramentem płynie inaczej niż ten odmierzany przez wskazówki zegara – mówi Małgorzata Łagowska.

W październiku w zakrystii kościoła św. Urszuli Ledóchowskiej w Malborku leżała lista. Nagłówek brzmiał: „Pół godziny dla rodziny”. Wpisać się na nią mogła każda rodzina, która chciała mieć „swoje 30 minut” przed Najświętszym Sakramentem. – Jest to czas tylko dla rodziny, aby mogła go ona spędzić przed Panem Jezusem – mówi ks. Józef Miciński, proboszcz parafii.

Jak twierdzi, do tej pory codziennie Najświętszy Sakrament adorowały przynajmniej jedna, dwie rodziny. – Pomysł pojawił się w czasie rozmów zespołu liturgicznego – przypomina ksiądz proboszcz. Do zespołu liturgicznego należą księża, katecheci, organista, osoby prowadzące zespoły muzyczne. Na rodzinną adorację zapisać się można było od godziny 16 do 21. – Jeśli rodzina zapisze się na listę, pilnujemy, żeby o konkretnej godzinie wystawić Najświętszy Sakrament. Kiedy ich czas się kończy, Najświętszy Sakrament chowamy. Na pół godziny specjalnie dla tej rodziny jest On wystawiany w kaplicy – tłumaczy ks. Józef.

Rozmowa z przyjacielem

Wcale nie jest łatwo znaleźć pół godziny, by całą rodziną wspólnie uklęknąć przed Najświętszym Sakramentem. Jeśli jednak uda się wygospodarować ten czas, chwile w Kościele są głębokim przeżyciem. – Modliliśmy się w ciszy. Każdy z nas ukląkł ze swoimi problemami. Później odmówiliśmy Różaniec. Dziękowaliśmy za wszystko, co otrzymujemy, prosiliśmy o dalsze łaski – mówi Wojciech Jagliński. – Staramy się być jak najbliżej Pana Jezusa, który jest wystawiony w Najświętszym Sakramencie. Jest to czas, kiedy rozmawiamy z Nim jak z przyjacielem. To jest bliższa relacja. Czujemy Jego obecność. Dzielimy się z Nim jak z najbliższą osobą radościami i kłopotami. To nie jest modlitwa, to jest po prostu rozmowa – zwierza się Janina Orłowska. Państwo Orłowscy należą do Domowego Kościoła. W tym roku zaplanowali, że ich „Pół godziny dla rodziny” poprzedzi małżeński dialog. – Ta modlitwa umacnia małżeńską jedność, naszą wspólną drogę do Pana Boga. Bardzo zbliża nas do Niego – kontynuuje Ryszard Orłowski. Ks. Józef przypomina, że kilka lat temu na uroczystość odnowienia przyrzeczeń małżeńskich pary miały przynieść swoje ślubne zdjęcie. Później małżonkowie kładli je na półce, która jest przy tabernakulum. Przez chwilę wspólnie się modlili. Kapłan mówi, że zauważył, iż małżonkowie byli wówczas bardzo blisko Pana Jezusa. To wydarzenie także wpłynęło na rozpoczęcie akcji „Pół godziny dla rodziny”.

Wrócili z radością

Państwo Łagowscy o rodzinnej adoracji po raz pierwszy usłyszeli w ubiegłym roku. Przyszli. – Zaczęliśmy od modlitwy spontanicznej. Przede wszystkim dziękowaliśmy za to, że mogliśmy się spotkać w takim miejscu. Później były prośby. Był to październik, więc mąż zaczął odmawiać Różaniec. Następnie była chwila ciszy, w której oddaliśmy Panu Bogu to, co mieliśmy w sercu. Pamiętam, że gdy wróciliśmy do domu, zapanowała cisza. Siedzieliśmy i nic nie mówiliśmy – opowiada pani Małgorzata. – W tym roku, kiedy rozpoczynaliśmy wspólną adorację, zapanowała radość. Cieszyliśmy się, że jesteśmy, że możemy ponownie spotkać się w takiej sytuacji – kontynuuje kobieta. Paweł, syn państwa Łagowskich, ocenia, że ze znalezieniem czasu na wspólną modlitwę problemu nie było. – Spotykamy się wieczorami, więc nie był to dla mnie duży kłopot. – Dzięki Chrystusowi jeszcze bardziej zacieśniają się nasze rodzinne więzi – zaznacza pan Zygmunt. – 30 minut mija bardzo szybko. „Pół godziny dla rodziny” to tylko hasło, bo my moglibyśmy czuwać o wiele dłużej. Czas spędzony z rodziną przed Najświętszym Sakramentem płynie inaczej niż ten odmierzany przez wskazówki zegara – dodaje pani Małgorzata. Owoce wspólnej modlitwy państwo Łagowscy widzą każdego dnia. Choć zawsze mieli dobry kontakt ze sobą, teraz jeszcze bardziej się wspierają. Trudności tak jak zawsze pojawiają się. Modlitwa ich nie eliminuje. Ale dzięki niej prościej jest je pokonać. – Pan Jezus ma zawsze dla nas czas. My dla Niego nie. Tak naprawdę nie docenimy tej formy modlitwy. Tego, że żyjemy w państwie, w którym mamy takie możliwości. A także tego, że mieszkamy na terenie parafii, w której księża są do naszej dyspozycji. Zgadzają się na to, byśmy przychodzili na adorację, kiedy to sobie zaplanujemy. Mają wiele obowiązków, a przychodzą wystawić Najświętszy Sakrament. Później wracają, żeby z należytym szacunkiem Go schować. Chwała Panu za takich pasterzy – podsumowuje pani Janina.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast