List "Misericordia et Misera" papieża Franciszka to zaproszenie dla każdego z nas. Ks. Michał Olszewski wyjaśnia, do czego?
Kończąc Rok Miłosierdzia, papież Franciszek ogłosił list apostolski „Misericordia et Misera”. W dokumencie zwrócił się m.in. do misjonarzy miłosierdzia.
„Ta nadzwyczajna posługa nie kończy się wraz z zamknięciem Drzwi Świętych. Pragnę bowiem, aby jeszcze trwała, aż do odwołania, jako konkretny znak, że łaska Jubileuszu nadal w różnych częściach świata jest żywa i skuteczna” - napisał Ojciec Święty.
- Wiedziałem, że skoro utrzymano posługę misjonarzy miłosierdzia, to naturalną sprawą jest, że mam głosić o Bożym miłosierdziu. W Roku Miłosierdzia głosiłem to, co było związane z bullą „Misericordiae vultus” zapowiadającą Rok Miłosierdzia, a teraz to, co z listem „Misericordia et Misera” - powiedział ks. Michał Olszewski SCJ, misjonarz miłosierdzia, w czasie rekolekcji ewangelizacyjnych w Elblągu.
List papieża Franciszka rozpoczyna się od słów: „»Miłosierdzie i nieszczęśliwa« to dwa słowa, których używa św. Augustyn, aby opisać spotkanie Jezusa z cudzołożnicą (por. J 8,1-11). Nie mógł znaleźć piękniejszych i bardziej zgodnych ze sobą słów, by uzmysłowić tajemnicę miłości Boga, wychodzącego na spotkanie grzesznika: »Dwoje pozostało: nieszczęśliwa i miłosierdzie« (In Joh 33,5). Ileż w tym opisie Bożego współczucia i sprawiedliwości! Płynąca z niego nauka rzuca światło na zakończenie Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, wskazując jednocześnie drogę, którą mamy podążać w przyszłości”.
Ks. Michał wytłumaczył, że jest to zaproszenie do tego, by stanąć na miejscu kobiety pochwyconej na cudzołóstwie. - Zaproszenie papieża Franciszka do tego, by na własnej skórze przeżyć to, co ona przeżyła - mówił rekolekcjonista.
Nie jest to łatwe, bo budzi wiele oporów. Wiążą się on między innymi z ludzkim osądem, który blokuje łaskę Bożego miłosierdzia. A to może wiązać się z brakiem wybaczenia samemu sobie.
Tu pojawiają się pytania: po co mamy stawać na miejscu kobiety pochwyconej na cudzołóstwie? Jaki to ma sens? - Bardzo głęboki, bo jeśli nie staniemy w tym miejscu, nie dojdzie do wyznania grzechów. A tym samym do rozgrzeszenia, czyli otulenia miłosierdziem - zaznaczył ks. Michał.
- Ta kobieta stanęła przed Jezusem ze świadomością swojego grzechu, ale także z wielką pokorą - kontynuował rekolekcjonista i zaznaczył, że w życiu każdego z nas, by doszło do wyznania grzechu potrzeba dwóch rzeczy - jego świadomości i pokory.
- Papież prosi nas, byśmy nie zniszczyli sumienia. Wewnętrznego głosu, który od najmłodszych lat mówi nam, co jest dobre, a co złe. Ono jest głosem Boga w naszym sercu. Naprawdę musimy zatroszczyć się o sumienie. Bo człowiek bez sumienia jest potworem, jest gorszy niż zwierze. Nawet zwierzęta, na bazie instynktu, wiedzą, że zabija się wtedy, kiedy trzeba zjeść, albo się obronić, a człowiek bez sumienia jest potworem - zaznaczył misjonarz miłosierdzia.
Obecnie możemy znaleźć na to wiele przykładów. - Papież Franciszek mówi, że trwa trzecia wojna światowa, tylko w kawałkach. Powiedzcie, czy ktoś, kto ma sumienie, potrafi zabić kilkaset osób wychodzących z modlitwy, ze świątyni. Czy ktoś taki ma sumienie? - pytał ks. Michał.