Okres Bożego Narodzenia to czas, kiedy dzieci poznają najpiękniejsze polskie tradycje.
Święta Rodzina, pastuszkowie i aniołowie to postacie ściśle związane z jasełkami. Najczęściej występują w nich dzieci, choć tak być nie musi. W Katolickiej Językowo-Sportowej Szkole Podstawowej w Kwidzynie w przedstawieniu wzięli udział także rodzice uczniów i nauczyciele.
– Mam małą klasę, liczy tylko 6 uczniów. To trochę za mało, by przygotować przedstawienie. Zaprosiłam do współpracy rodziców. Stwierdziliśmy, że jasełka to przekazywanie dzieciom wiary. Nie jest to więc tylko ich gra aktorska, możliwość pokazania się – mówi Ada Nawrocka, wychowawczyni klasy III. Marcel w przedstawieniu grał anioła. Rola spodobała mu się. Opowiada, że do premiery przygotowywali się dwa tygodnie. Cecylia mówiła wierszyk. Tekst nie był trudny do nauczenia się, a w przedstawieniach lubi występować. W czasie premiery w katolickiej szkole podstawowej w Kwidzynie nie zabrakło wspólnego śpiewu kolęd i pastorałek. Do jednej – „Przybieżeli do Betlejem” – dzieci nauczyły się układu choreograficznego. Wcześniej wykonały pastorałkę: „Wszystkie drzwi zamknięte. Dzieciąteczko Święte gdzieś pod sercem mamy budzi się”. Poprzedziła ona taką oto opowieść: „Maryja z Józefem błądzili wokół Betlejem, aż wreszcie znaleźli ubogą stajenkę. Nie była pałacem ani miejscem godnym Syna Bożego, ale była przytulna i ciepła. Zamiast wygodnego łóżka stał tam żłóbek, a za pościel służyło sianko. Ludzie pogrążyli się we śnie, wiatr ucichł, nastała wielka cisza. Świat wstrzymał oddech, aż nagle...” – czytał narrator. I właśnie w tej chwili w sali rozległ się płacz dziecka, bo narodził się Boży Syn.
Hej, kolęda!
Jasełka to wciąż bardzo popularny zwyczaj bożonarodzeniowy. Przestawienia w szkołach wystawiane są najczęściej w ostatnich dniach Adwentu, a w parafiach – aż do 2 lutego. Trochę inaczej jest z kolędnikami. Ich już raczej rzadziej widzimy na naszych ulicach. Zwyczaj ten postanowili odświeżyć nauczyciele ze szkoły podstawowej prowadzonej metodą Montessori w Elblągu. – Chcieliśmy pokazać naszym uczniom Boże Narodzenie w aspekcie kulturowym i etnograficznym. Święta, które w różnych regionach Polski wyglądają inaczej i są czymś stałym, niezmiennym w naszej kulturze – opowiada Ewelina Majchrzak, nauczycielka, koordynator projektu. – Uczniów żywo zainteresował zwyczaj chodzenia kolędników. Postanowiliśmy zrobić coś, czego w naszym regionie dawno nikt nie widział, za czym tęsknimy i co jest naszym kulturowym dziedzictwem – dodaje nauczycielka. „Chrześcijaństwo nie wyrugowało starych wierzeń związanych z sąsiedzkim kolędowaniem. Wędrujące po warmińskich wsiach grupy przebierańców spotykano między Nowym Rokiem a Trzema Królami. Wówczas ich uczestnicy przebierali się najczęściej w długie płaszcze, nakładali maski na twarze i korony. Ten ludowy obrzęd spełniał rolę samokontroli wiejskiej gromady. Członkowie zespołu mogli w bardziej czy mniej otwarty sposób skarcić określone cechy charakterologiczne gospodarzy, zaś poprzez kolejność swojego wędrowania prezentowali sympatie do poszczególnych współmieszkańców” – czytamy w artykule „Niematerialne dziedzictwo kulturowe na Warmii na wybranych przykładach” Janusza Hochleitnera. Tekst został opublikowany w książce „Warmio, quo vadis?”. Bywało, że kolędnicy chodzili tylko od Wigilii Bożego Narodzenia do Nowego Roku. „Natomiast od świąt Trzech Króli obchodziły wsie grupy zwane trzy króle w towarzystwie niedźwiedzia, bociana lub konia, śpiewające okolicznościowe kolędy. (...) Wędrowanie kolędników miało udzielić wsparcia witalnego ziemi, mającej przynieść jak największe plon” – pisze J. Hochleitner. Na Warmii kolędników nazywano także rogalami.
Szli za gwiazdą
Mali kolędnicy po elbląskiej Starówce spacerowali już w środę 20 grudnia. Wcześniej dzieci obejrzały zdjęcia takich grup z innych części Polski. Spodobały im się. Na pytanie więc, czy też chcą się tak przebrać, odpowiedź mogła być jedna. – Zrobiliśmy burzę mózgów, wybraliśmy, kto kim będzie i przygotowaliśmy się do kolędowania – opowiada Anna Nowak-Ludziejewska, nauczycielka, kulturoznawca. – Dla kolędników z Warmii charakterystyczną postacią był biały koń – mówi pani Anna. Niestety, z nimi koń nie kolędował. Były za to bardzo popularny turoń oraz bocian. – Największe wrażenie robi strój kolegi, który przebrał się za Śmierć – ocenia Paweł. On sam niósł gwiazdę, szedł pierwszy. Jego zadaniem było zaprowadzić koleżanki i kolegów do stajenki. Piotrek był Cyganem. Takie przebranie zaproponowały mu mama i pani w szkole. Bardzo mu się spodobało, przy sobie miał wiele przedmiotów używanych... w kuchni. – Jestem Królem – chwali się Ignacy. Strój, który miał na sobie, przygotowały wspólnie mama chłopca i pani w szkole. Chciał nieść bociana, ale mama powiedziała mu, że będzie dla niego za ciężki. Majka w przedstawieniu wystąpiła jako aniołek. Niosła małą, bożonarodzeniową szopkę, którą zrobił jej kolega Olek. Na koniec kolędnicy zatrzymali się przy szopce koło katedry św. Mikołaja i zaśpiewali kilka pastorałek. •
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się