Wierni z Malborka, a także byli parafianie, żegnają dziś śp. ks. Edwarda Grabarka.
Katarzyna Bolek
Jest 23 listopada, po południu. Razem z Mateuszem idziemy złożyć wizytę księdzu Edwardowi. Mamy uczestniczyć we mszy świętej. O 14. 30 zjawiamy się pod blokiem, gdzie mieszka ksiądz Grabarek. Do mieszkania idziemy wraz z doktorem Marczukiem, który już wcześniej uprzedził nas, ze ksiądz choć dzisiaj miewa się dobrze jest w coraz gorszym stanie.
Wchodzimy do mieszkania, witamy się z Panią opiekunką i idziemy do pokoju księdza. Ksiądz siedzi na fotelu, przykryty kocem. Bardzo się zmienił od kiedy widziałam go ostatnio. Wychudł na twarzy, stał się bardziej blady i przemęczony. Witamy się, Mateusz przedstawia mnie, zaczynamy rozmawiać. Na pierwszy rzut oka widać, że ksiądz choruje, a proces chorobowy bardzo szybko postępuje.
Zmęczenie jest szczególnie widoczne kiedy ksiądz Edward ma odprawić msze. W pokoju jest nas sześcioro. Ja, Mateusz, brat Krzysztof, dr Marczuk i pani opiekunka - wszyscy wokół księdza. Mateusz czyta Słowo Boże, ja dostaję do przeczytania Psalm. Z początku nie chcę, jednak ksiądz Grabarek ruchem głowy wskazuje na mnie, nie mam wyjścia - czytam.
Bardzo się stresuję, nienawidzę czytać publicznie. Ale czytam, niepewnie, z wielką trudnością. Pierwszy raz w życiu uczestniczę w takiej Ofierze. Za oknem toczy się życie, robotnicy chodzą po rusztowaniu i nieustannie pracują a my jesteśmy w tym mieszkaniu - na Eucharystii. Kończę Psalm, teraz to ksiądz ma czytać Słowo Boże. Pośpiesznie szuka odpowiedniego czytania, wertuje karty, mówi jakby z pamięci jednak szuka wzrokiem odpowiednich wersów. Na chwilę przerywa, szuka, znów zaczyna mówić, powtarza się.
Brat Krzysztof informuje, że ta cześć czytania już była, podpowiada księdzu co ma teraz powiedzieć. Widzę wielkie zmęczenie na twarzy chorego, wielki wysiłek jaki musi włożyć, aby przytaczać poszczególne wersety. Jego głos jest słaby, niekiedy trudno zrozumieć treść wypowiadanych słów. Kiedy nasza piątka odpowiada na wezwanie kapłana, nasze głosy są donośne, pełne siły, wyraźne - całkowite przeciwieństwo.
Po chwili następuje podniesienie, uprzednio wszyscy klękamy, brat Krzysztof nalewa wina do kielicha, a kapłan przygotowuje komunikanty. Przy podniesieniu ksiądz Edward delikatnie podnosi hostię. Człowiek z zaawansowanym procesem nowotworowym ukazuje nam Chrystusa.
Przystępuje do komunii jak pozostali zebrani. Po komunii ksiądz Grabarek łapie jeden komunikant, a jeden okruch spada mu na ubranie. Ksiądz pośpiesznie go podnosi i przyjmuje do ust. Widać w tym wielką pokorę i wiarę w prawdziwe ciało Chrystusa w tym chlebie.
Na koniec dostajemy od księdza błogosławieństwo i pozdrowienia dla naszych rodzin. Jeszcze chwilę rozmawiamy po błogosławieństwie. Księdzu łatwiej się już rozmawia, choć jest zmęczony, widać, że chce z nami porozmawiać. Proponuje kawę i herbatę, zostajemy jeszcze chwilę. Na pożegnanie całujemy dłoń kapłana i z Mateuszem mamy nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie.