Zaangażowanie, wielka pasja, a przy tym taka jak każdy z nas - wspominamy Helenę Kmieć.
Jak mówią zgodnie elbląscy wolontariusze Helena potrafiła ogarnąć wiele rzeczy związanych z działalnością WMS-u.
- Był taki okres, w którym oboje byliśmy liderami różnych regionów, więc komunikowaliśmy się jako liderzy wszystkich regionów także na płaszczyźnie wymiany pomysłów co do działalności regionów - opowiada Ł. Werbowy.
- Zaangażowanie to cecha, która od początku bardzo mi do niej pasowała. Zaangażowanie w to, co robi. Nie pamiętam, czy była wtedy odpowiedzialna za prowadzenie tego zespołu muzycznego, ale uczestniczyła w nim z pasją i dało się odczuć, że całą sobą - dodaje K. Grabowska.
Drogi Helenki i Kasi związały się bardziej podczas wyjazdów misyjnych. - Wyjeżdżałam wtedy do Rumunii. A co ciekawe początkowo Helenka nie była z nami w grupie wyjazdowej - wspomina elbląska wolontariuszka.
W tamte wakacje Helena nie miała nigdzie wyjeżdżać na misje z powodu terminów egzaminów kolidujących z terminami wyjazdów.
- Gdy jednak przyjechaliśmy do Trzebini, gdzie przed naszym wyjazdem pomagaliśmy w remoncie naszego biura WMS, pojawiła się tam także Helenka i z dnia na dzień zdecydowała, że da radę pojechać na te misje z nami, tylko będzie musiała kilka dni szybciej wrócić - opowiada.
- Mieszkałyśmy nawet w jednym pokoju. Cały wyjazd ogółem wspominam wspaniale - opowiada Kasia. Jak mówi, wszyscy razem byli tam jedną ekipą, bardzo ze sobą zżyci, praktycznie jak rodzina.
- Te relacje utrzymywały się dalej i teraz jeszcze ten czas wspominam z uczuciem i uśmiechem na twarzy. Helenka dała się odczuć tam jako jedna z nas, po prostu. Bardzo ciepła, dobra osoba, pełna radości, pasji i talentów - wspomina Kasia.
A jaka była rzeczywiście? - Taka, jak opisują ją praktycznie wszyscy: normalna. Prawie zawsze radosna, zawsze potrafiła znaleźć czas na rozmowę. Często siedzieliśmy w kilka osób do późna w nocy w kaplicy i śpiewaliśmy. Zdarzało się, że ktoś, kto nie mógł zasnąć lub go obudziliśmy, przychodził nas "wygonić" - podsumowuje Łukasz.