Każdy wyjazd zostaje w głowie. A czas spędzony na treningu, pozwala sobie to wszystko ułożyć i rozładować emocje.
Runmageddon w wersji Hardcore - już sama nazwa brzmi strasznie. A wizja pokonania 21 kilometrowej, najeżonej ponad 70 różnymi przeszkodami trasy, w błocie i chłodzie to coś na co zdecydowaliby się chyba tylko szaleńcy. W taki sposób o tym zmaganiach nie myślą jednak elbląscy strażacy. Sekc. Jerzy Pawlyta, sekc. Michał Pawlyta i st. str. Łukasz Pytelewski z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Nr2, nie tylko z chęcią wystawiają się na takie "hardcorowe" doznania, ale i osiągają w nich sukcesy. W ostatnim Runmageddonie rozgrywanym w Ełku, jako drużyna zwyciężyli w kategorii open.
- Jest to bieg, w którym potrzeba dużo siły i dużo sprytu, a fizycznie i mentalnie też trzeba być wytrzymałym, aby pokonać wszystkie przeszkody terenowe - wyjaśnia J. Pawlyta.
Trudności jakie stają na drodze uczestników to nie tylko bardzo długi bieg, ale właśnie różnorodne przeszkody. Duża część z nich polega na wspinaniu się nawet na kilkumetrowe ściany. Do innych zadań na trasie należy m.in. przeniesienie 33 kilogramowego betonowego bloku na dystansie około 1,5km, przeprawy po linach, łańcuchach, rurach i wielokrotne zanurzanie się w lodowatej wodzie.
Choć wydaje się, że udział w takim przedsięwzięciu to po prostu wystawianie się na trwające kilka godzin cierpienie. Uczestnicy są jednak odmiennego zdania. - Czym jest dla mnie udział w tym biegu? - zastanawia się Jerzy. - To jest przyjemność. Przyjemność z tego, że się ukończy takie trudne wyzwanie. Biegacze przyznają, że oczywiście cierpienie pojawia się na trasie. - To jest cały czas walka ze swoimi słabościami i każdy z nas jakiś mniejszy lub większy kryzys na tym biegu miewa. Natomiast już przystępując do niego wiemy, że to euforia z jego ukończenia jest tym po co tak naprawdę stajemy na starcie.
Elbląscy strażacy przyznają, że sport jest nieodłącznym elementem ich życia. - Człowiek w naszej pracy ma styczność z różnymi widokami. A przecież nie jest tak, że to po nas spływa. Każdy wyjazd zostaje w naszych głowach - zauważa J. Pawlyta. - A czas spędzony na treningu, pozwala sobie to wszystko jakoś przemyśleć, ułożyć i rozładować emocje. Jest to więc na pewno jeden ze sposobów radzenia sobie ze stresem.
W zawodach sportowych elbląscy strażacy wraz z kolegami z Olsztyna startują pod nazwą drużyny "Lions Firefighter's Team". Już dziś planują starty w kolejnych równie trudnych wyzwaniach. - W zeszłym roku uczestniczyliśmy w Biegu Komandosa, gdzie również pokonuje się 21 kilometrów z przeszkodami, z tym że tutaj dodatkowo, mamy pełne umundurowanie żołnierskie, plecak z obciążeniem 5 kilogramów oraz atrapę karabinka - opowiada Michał. - Wyciągnęliśmy już wnioski z ubiegłorocznego startu i na tegoroczne zawody w sierpniu jedziemy z bardzo pozytywnym nastawieniem. Liczymy na dobry wynik i mamy nadzieję przynieść chlubę naszej jednostce - uśmiechają się strażacy.