Życie z pasją przejdź do galerii

Pielgrzymując do Fatimy, pan Leszek dziennie pokonywał na rowerze ok. 157 kilometrów.

Zamiłowanie do dalekich wypraw rowerowych skłoniło Leszka Ziemnickiego, by 100-lecie objawień Matki Bożej w Fatimie uczcić rowerową wyprawą do Portugalii. Choć mieszka w Iławie, wyruszył z Gietrzwałdu. Wiązało się to ściśle z podziałem pielgrzymkowej trasy na trzy etapy. Pierwszy kończył się w Lourdes, drugi w Santiago de Compostela, a trzeci - w Fatimie.

Potrzebował 25 dni

Pomysł wyprawy pojawił się 8 lat temu, wyruszyć miało kilka osób. Znajomi pana Leszka z różnych względów - zawodowych, osobistych - nie mogli pojechać.

Podróżnik nie zniechęcił się jednak i 10 września, czyli w ostatnim możliwym terminie, by móc zdążyć na uroczystości rocznicowe w Fatimie, wyruszył sam. Na dotarcie do celu potrzebował 25 dni.

Założył, że przez Niemcy dziennie będzie jechał po 140 kilometrów, a przez pozostałe państwa 145 km. - W rzeczywistości średnio, pokonywałem ponad 157 kilometrów, a to jest sporo - mówi rowerzysta.

W 2000 roku pan Leszek na dwóch kółkach przemierzył Ziemię Świętą. Z perspektywy roweru poznał m.in. kraje nadbałtyckie, Bałkany. Tym, którzy chcieliby wyruszyć w rowerową pielgrzymkę, poleca, by wybrali się do Agłony, gdzie znajduje się bazylika Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

- To jest łotewska Częstochowa - przekonuje pan Leszek. Główne uroczystości odbywają się tam 15 sierpnia. Biorą w nich udział pielgrzymi z Litwy, Łotwy, Estonii.

Rady pielgrzyma

- W trasie trzeba być zaradnym. Ja staram się nikomu nie zawracać głowy - opowiada pan Leszek. Mężczyzna nocował na kempingach albo w ich pobliżu, jeśli nie zdążył przed zamknięciem obiektu. Poleca, żeby namiot rozstawiać na rżysku, odradza natomiast rozstawiać go w lesie i na łące.

Pan Leszek przyznaje się, że nie przejechał rowerem całej trasy do Fatimy. Zdarzały się odcinki z tak stromymi wzniesieniami, że schodził z roweru i… szedł.

Pokusa, żeby skorzystać z szybszego środka transportu pojawiła się, gdy do rozpoczęcia uroczystości w Fatimie, czyli 12 października, było już niewiele czasu. Sił fizycznych panu Leszkowi nie brakowało, obawiał się jednak, że się spóźni. Pielgrzym zdecydował się na osobliwe rozwiązanie: jechał bez snu dzień, noc i kolejny dzień.

- Między godziną 4 a 6 rano pojawił się moment kryzysu. Żeby nie zasnąć za kierownicą, modliłem się za rodzinę i znajomych. To było nieustanna modlitwa - wspomina.

Pan Leszek nie rozstaje się z różańcem. - Odmówienie trzech części każdego dnia to dla mnie norma - mówi. Jadąc rowerem, można równocześnie odmawiać tę modlitwę. Wystarczy obrączka na palcu. Pedałując, bez problemu da się przysuwać kolejne paciorki.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..