– Dokonywał rzeczy niesamowitych, ale przede wszystkim dał nam poczucie, że jesteśmy jedną rodziną – tak parafianie wspominają swojego proboszcza.
W ocenie wiernych proboszcz ks. Mieczysław Tylutki (1967–2018)był kimś, kto wykonał wielką pracę. – Przede wszystkim udało mu się w końcu ruszyć z budową naszego kościoła. Praktycznie podniósł go ze zgliszczy – wspomina Halina Gnat, liderka wspólnoty margaretek.
Zanim ks. Mieczysław objął probostwo u św. Brata Alberta, budowa świątyni zatrzymała się na wiele lat. Na przygotowanym placu stały jedynie betonowe słupy, a parafianie w czasie nabożeństw ciągle gromadzili się w małej drewnianej kaplicy. – Co ciekawe, ks. Mieczysław nie rozpoczął tej budowy od zbierania pieniędzy, ale od budowy wspólnot. I to zadziałało – wspomina Leszek Mikulak, parafianin. – Te wspólnoty również tworzył od podstaw, ożywił tę parafię, zintegrował wiernych, dał nam poczucie, że naprawdę jesteśmy jedną rodziną – dodaje. To, w jakim tempie powstała świątynia, świadczy o ogromnym talencie organizacyjnym księdza proboszcza. – Był wyjątkowo sprawnym organizatorem. Ale to wcale nie jest najważniejsze – zauważa Andrzej Michalczyk ze Wspólnoty Małżeństw. – To był człowiek, który kochał ludzi. To oczywiście nie oznacza, że zawsze wszystkich głaskał po głowie. Potrafił również po ojcowsku zwrócić uwagę na to, co jest nie tak. Ale zawsze był dla ludzi – przyznaje. Wierni z wielkim sentymentem wspominają organizowane przez proboszcza festyny, koncerty, bale czy pikniki, które w ogromnym stopniu zbliżyły ludzi do siebie. – To sprawia, że my w tej części Elbląga po prostu się znamy. On nie tylko stawiał ten kościół – budynek, ale budował Kościół w nas – mówi pani Halina. Swoją postawą potrafił przyciągnąć do siebie. – Był to człowiek do tańca i do różańca. Ja sobie tak wyobrażam ludzi świętych. Bardzo twardo stąpał po ziemi, był w tym wszystkim bardzo normalny – wspomina pan Andrzej. Parafianie wspominają, że ksiądz proboszcz zawsze znalazł czas, aby przyjść na urodziny i towarzyszyć w ważnych momentach. – Pocieszył, gdy przeżywaliśmy trudności lub zmarł ktoś z naszych bliskich – opowiadają. Dla wielu był też prawdziwym przyjacielem. Tak właśnie opisuje kapłana Marek Późniak. – Spotykaliśmy się bardzo często także poza wspólnotą. Moja rodzina miała od niego olbrzymie wsparcie, pocieszał nas, ukierunkowywał. Kiedy nasza córka miała groźny wypadek, leżała w szpitalu i ważyły się jej losy, ks. Mietek zapytał, jak może pomóc. Kiedy odpowiedziałem, że chyba możemy tylko czekać, on natychmiast powiedział: „To ja odprawię Mszę Świętą” – wspomina pan Marek. Ksiądz proboszcz był także jego spowiednikiem. – Jego duchowość była bardzo głęboka, a mądrość płynęła z Ducha Świętego – dodaje. Proboszcz parafii św. Brata Alberta na pewno pozostanie w pamięci swoich wiernych na długi czas. – Jedno z ostatnich spotkań z ks. Mieczysławem, które będę wspominał, to weekend skupienia, który przeżywaliśmy wspólnie w kwietniu – wspomina A. Michalczyk. – Wtedy już chorował, ale mimo to czuł się jeszcze dobrze. Wówczas mówił nam, że trzeba myśleć o rzeczywistości wiecznej. Jak wspominają parafianie, dobry humor nigdy nie opuszczał ich proboszcza. – Był zawsze uśmiechnięty, potrafił też opowiadać świetne kawały czy robić dowcipy innym – wspomina Marek Późniak. Kiedy już po śmierci proboszcza poszedł z żoną na wspólną modlitwę, pod kobietą załamało się krzesło w kościele. – A na to moja żona, jednocześnie zdziwiona, rozbawiona i wzruszona, mówi do mnie: „Mietek zrobił mi kolejny kawał” – opowiada. – Kiedy byliśmy na adoracji w intencji ks. Mieczysława, przez cały późniejszy wieczór towarzyszyły mi słowa pieśni: „Niech oblicze Twe, Panie mój, zajaśnieje nad sługą Twym”. Teraz, kiedy ponownie ją usłyszę, z całą pewnością pomyślę o księdzu proboszczu – dodaje Leszek Mikulak. Ksiądz Kamil Leszczyński SDS, który przez kilka lat również posługiwał w Elblągu, tak wspomina swojego proboszcza: – Miałem zaszczyt odprawiania kilku Mszy św. w ostatnim tygodniu razem z ks. Mietkiem i to było niesamowicie wzruszające doświadczenie. Nasza ostatnia wspólna Msza w szpitalu prawie pokrywała się z naświetlaniem i on wtedy powiedział: „Najpierw Eucharystia, bo to dla mnie ważniejsze!”. Ks. Mieciu, byłeś i jesteś dla mnie wielkim wzorem – zapewnia ks. Kamil. Ksiądz Mieczysław Tylutki zmarł 5 listopada 2018 roku.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się