Na relacje dziennikarzy czekali nie tylko mieszkańcy regionu, ale i ogólnopolskie redakcje. – To niesamowite, jak potężną charyzmę może mieć jeden człowiek, jak ludzie go słuchali – wspomina Agnieszka Staszewska.
Miasto opustoszało
By móc wejść do sektora prasowego, dziennikarze, także lokalni, musieli mieć akredytacje. Odebrali je znacznie wcześniej w Warszawie. – My, jako dziennikarze, na miejsce spotkania z Ojcem Świętym wchodziliśmy innym wejściem niż pozostali pielgrzymi. Szliśmy przez lotnisko – oczywiście kontrolowano nas i sprawdzano. Byliśmy w sektorze prasowym, który znajdował się jeszcze przed sektorem 0. Tam był problem ze słyszalnością, bo staliśmy za głośnikami – opowiada Jan Brzozecki, który w Elblągu znany jest jako odtwórca roli św. Wojciecha. Podczas wizyty papieża w mieście był przedstawicielem gazety „Nasz Głos”.
Dziennikarze dostali wcześniej tekst papieskiego przemówienia, ale doskonale wiedzieli, że Ojciec Święty zawsze coś zmienia, dopowiada.
Zrobił tak również wtedy. Mówił: „Dziękuję Elblągowi za to wspaniałe przyjęcie. Bóg zapłać. Skoro wołacie: »Niech żyje papież«, to mi przyszło na myśl, że ktoś się raz pomylił i zamiast wołać: »Niech żyje papież«, zaczął wołać: »Niech żyje łupież«. Ja was do tego nie zachęcam, ale tu, na miejscu tych sportowych wspomnień, trudno było tego nie dodać” – żartował papież, którego słowa przerywały wybuchy śmiechu zgromadzonych na lotnisku wiernych.
– Początkowo próbowałem dopisywać to, co zmieniał Ojciec Święty, ale nie dało się tego zrobić i w tamtym momencie nie było to najważniejsze. Ważniejsza była atmosfera, jaka tam panowała. Jan Paweł II był daleko, ale był u nas, w Elblągu. To ludzi jednoczyło – kontynuuje J. Brzozecki.
– Pamiętam, że nigdy wcześniej nie widziałem tak pustego miasta jak wtedy, gdy jechałem na elbląskie lotnisko. Wszyscy już tam byli – przypomina K. Nowacki.
– Przeżywałam to, że jestem na platformie dla dziennikarzy, widzę przed sobą kopiec z Janem Pawłem II, a po prawej stronie mam ok. 260 tys. ludzi – mówi A. Staszewska.
– Ze zwyżki dla dziennikarzy nie można było zejść, ale widok był dobry. Rusztowanie miało kilka metrów wysokości. Widzieliśmy, jak lądowały helikoptery i jak Ojciec Święty przejeżdżał między sektorami. Później śmialiśmy się, że wszyscy mamy takie same zdjęcia – dodaje K. Nowacki.
J. Brzozecki stał około metra od przejeżdżającego między sektorami papamobile, przewożącego Jana Pawła II. – Byliśmy wtedy bardzo szczęśliwi, radośni.
Do lotniska zbliżała się wielka chmura, ale znikła. Deszcz zaczął padać już po zakończeniu wizyty – opowiada.
– Do dzisiaj mam to wspomnienie, jak jeden człowiek – fenomen – porwał za sobą te tysiące ludzi, które uczestniczyły w spotkaniu. W czasie homilii była absolutna cisza. Czasem pojawiały się brawa i śmiech, bo papież był człowiekiem z dużym poczuciem humoru, ale generalnie była cisza. To jest niesamowite, jak potężną charyzmę może mieć jeden człowiek, jak ludzie go słuchali – wspomina A. Staszewska.