Stres mija, gdy się modlę

- Pierwszy raz w życiu poszłam na Mszę św., bo tego chciałam, a nie dlatego, że ktoś mnie do tego zmusił - mówi Martyna Przybysz, która w tym roku w Spotkaniu Młodych Lednica 2000 weźmie udział po raz trzeci.

Pierwszy raz na Lednicę pojechałam, bo zmusili mnie do tego moi znajomi. W przeciwieństwie do nich byłam osobą niewierzącą, a oni, nie patrząc na to, powiedzieli mi: „W tym roku jedziesz z nami. Wymówek nie przyjmujemy do wiadomości”. Zgodziłam się, jednak byłam przekonana, że to nie dla mnie: cały dzień spędzić na polu, modląc się.

Gdy dotarliśmy z Dzierzgonia na Pola Lednickie, byłam zaskoczona, że ten plac jest taki duży; podobnie sektory i scena. Zobaczyłam, że jest specjalne miejsce na spowiedź, adorację Najświętszego Sakramentu. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie ogromna kolejka osób czekających, żeby wejść na miejsce spotkania.

Mniej więcej do godz. 15 byłam przekonana, że już nigdy tam nie wrócę, bo to naprawdę nie dla mnie. Kilka minut później z kolegą i katechetką poszliśmy na adorację Najświętszego Sakramentu. Idąc, powiedziałam: „Jedyne, co słyszałam o Lednicy, to to, że jest tu fajna spowiedź. Siada się z księdzem na trawie i rozmawia. Poszłabym do spowiedzi, ale boję się, bo dawno się nie spowiadałam”.

Wracający z adoracji mój kolega zawołał: „Spójrz, Martyna! Tamten ksiądz skończył spowiadać”. I dosłownie popchnął mnie w stronę tamtego kapłana. Po chwili stałam koło niego i zrozumiałam, że nie mam się jak wymigać. Zaczęłam słowami: „Nie wiem, co powiedzieć”. Przez całą spowiedź ksiądz ciągnął mnie za język. Zapamiętałam z niej trzy najważniejsze słowa: „Bóg cię kocha”. Kiedy to powiedział, spojrzałam w niebo, zrozumiałam to i pomyślałam: „Łał! Martyna, Bóg cię kocha: za darmo, bez żadnych warunków. Kocha cię taką, jaką jesteś”. Zaczęłam płakać. Zanim wróciłam do grupy, podziękowałam księdzu za rozmowę.

Do tego kapłana, do spowiedzi, zaprowadziłam jeszcze inne osoby z mojej grupy. Po powrocie usiedliśmy w swoim sektorze i zaczęliśmy płakać. Powiedziałam, że po raz pierwszy w życiu mam chęć się pomodlić. Poszliśmy do ks. Adriana Pazdyka, który był z nami. Spytaliśmy go, czy się z nami pomodli. Ksiądz Adrian zaczął dopytywać o intencję. Nie znaliśmy jej, my po prostu chcieliśmy się modlić.

Ze spotkania wróciliśmy późno w nocy. Myślałam wtedy, że po takiej wyprawie będę odsypiała cały kolejny dzień. Moja niedziela jednak wyglądała inaczej. Wstałam rano i poszłam do kościoła. Pierwszy raz w życiu poszłam na Mszę św., bo tego chciałam, a nie dlatego, że ktoś mnie do tego zmusił.

Moje życie zupełnie się zmieniło, obecnie należę do dwóch wspólnot: Namaszczeni Ogniem w Elblągu i Rybacy Pana w Dzierzgoniu. Pomagam też jako wolontariuszka w czasie rekolekcji dla młodzieży, które jesienią odbywają się w Elblągu.

A przede wszystkim mam ufność w Bogu. Jestem osobą nerwową, wszystkim się stresuję. Kiedy wiem, że ten stres jest zbyt duży, zatrzymuję się na chwilę i zaczynam się modlić. Stres mija, a ja się uspokajam. Dziś do wszystkich zadań podchodzę z zupełnie innym nastawieniem niż kiedyś. Teraz wiem, że wszystko, co robię, robię na chwałę Pana Boga.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..