Lepiej stacjonarnie czy w drodze? Lepiej w ciszy czy w chętnej do rozmowy grupie? Lepiej z dala od świata czy w centrum wydarzeń? Najlepiej z Bogiem.
Młodzi z chęcią wybierają rekolekcje oazowe, czyli dwa tygodnie aktywności, które obracają się wokół modlitwy. – Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że tu jest naprawdę bardzo dobra atmosfera – zapewnia Karolina Gorczyńska. Każdy dzień uczestników oazy wypełniony jest wydarzeniami. Dla tych, którzy regularnie biorą udział w oazie, taki sposób spędzania wakacji to niejako sposób na życie. Przyjaźnie zawiera się tam na długi czas.
– Nieważne, jaki kto miał temperament, jaki kto miał charakter... W każdym z uczestników zobaczyłam Boga. Zobaczyłam, że On i mnie, i ich wszystkich wiedzie po swojej ścieżce – opowiada o swoich wrażeniach Dominika Urbańska. – Atutem oazy jest siła tej wspólnoty i otwartość ludzi, którzy pomagają umocnić się w wierze innym. Bo przecież spotkania oazowe to nie tylko czas spędzony ze świetnymi ludźmi, to przede wszystkim formacja i rozwój duchowy – dodaje Maciej Borejko.
Ile sił w nogach
Są i tacy, którzy żeby odpocząć, muszą... się zmęczyć. – Ja zawsze ogromnie się cieszę, jeśli mogę udać się na pielgrzymkę rowerową – zapewnia Dorota Tomasz, która w ubiegłym roku po raz siódmy rowerem wyruszyła na Jasną Górę. – Na pielgrzymce zawsze wchodzimy w relację z drugim człowiekiem. To sprawia, że możemy zobaczyć, jak wspaniale Pan Bóg nas stworzył, jak dobrzy są ludzie, a jednocześnie możemy przejrzeć się sami w drugim człowieku.
Słowo na pustyni
Jeśli komuś bliższy jest wysiłek duchowy, dobrą propozycją jest lectio divina. Uczestnicy takich rekolekcji modlą się na podstawie pogłębionej lektury tekstów biblijnych. Jak wyjaśniają organizatorzy, jest to praktyka dostępna dla wszystkich wierzących, którzy pragną zażyłości ze słowem Bożym – zarówno dla laików, jak i uczonych, zarówno dla duchownych, jak i świeckich. Wszyscy dzień po dniu są wprowadzani w osobiste spotkanie ze słowem Bożym, przeżywane na pustyni, czyli na indywidualnej modlitwie i w pełnym milczeniu. I to właśnie chęć wyciszenia się w pierwszej kolejności przyciąga na takie rekolekcje.
– Dzisiejszy świat jest bardzo hałaśliwy – uważa Halina Stawiszyńska. – A przecież żeby usłyszeć głos Pana Boga, trzeba umieć zamilknąć. Ja tego bardzo potrzebuję i tutaj to dostaję! Każdy rekolekcje przeżywa po swojemu i wynosi z nich coś innego. – Ale jedno jest pewne: tutaj moje relacje z Bogiem zawsze się pogłębiają – zapewnia Mariola Szczepańska.
To trzeba przeżyć samemu
W ciszy siedem, a czasami i osiem dni spędzają także uczestnicy rekolekcji ignacjańskich. – Gdzieś tam świat żyje swoim życiem, a tutaj są cisza, spokój, słowo Boże, czas wzrostu i rozwoju – opowiada Marzena Basaj. – Trwa pielęgnowanie mojej relacji z Bogiem. Mogłabym opowiadać długo, czego w czasie tych rekolekcji doświadczyłam, ale to trzeba przeżyć samemu – zachęca. Kiedyś podczas rekolekcji Marzena zbierała siły na resztę roku.
– Teraz uważam, że nie do końca o to „ładowanie duchowych akumulatorów” chodzi, bo przecież moja relacja z Panem Bogiem trwa i wymaga systematycznej pielęgnacji. To jest doświadczenie tęsknoty za Nim – tak samo jak za pielgrzymką czy każdą Mszą św. – stwierdza. Takie rekolekcje poleca każdemu, kto chce „wyrwać się ze świata i zostać z Nim sam na sam”. – To niesamowita łaska – zapewnia.