Nowy numer 21/2023 Archiwum

W taki upał nawet Beduini siedzą w namiotach...

...a oni zmierzają do Grobu Pańskiego.

Rozpoczęli swoją podróż przed trzema laty z przełęczy św. Bernarda w Szwajcarii, aby w pierwszym etapie pieszo dotrzeć do grobu św. Piotra w Rzymie. Dwa lata później wyruszyli ze stolicy Włoch, aby pokonać resztę włoskiego „buta” w kierunku miejscowości Santa Maria di Leuca. Ich celem jest grób Pana Jezusa w Jerozolimie.

Niedawno rozpoczęli ostatni etap tej wędrówki, 27 sierpnia wyruszając z dawnego bastionu krzyżowców w Akko, aby ostatecznie dotrzeć do Golgoty i Grobu Pańskiego. Ksiądz Grzegorz Puchalski, dyrektor Centrum Nowej Ewangelizacji w Elblągu, oraz ks. Andrzej Preuss z diecezji warmińskiej przemierzają tę trasę, niosąc powierzone im intencje, zarówno przez bliskich, jak i internautów. W ostatnim etapie towarzyszy im także ks. Piotr Dernowski. – Jeżeli Bóg pozwoli, po 16 dniach chcemy dotrzeć do Jerozolimy – mówił przed wyruszeniem ks. Andrzej. Droga już jednak niemal na samym początku zweryfikowała te plany. Tuż po dotarciu do Nazaretu okazało się, że pielgrzymi będą musieli dostosowywać swój program do panujących warunków.

– Przecież Nazaret jest miejscem, w którym życiowe plany Maryi i Józefa uległy radykalnej zmianie, dlaczego więc tak samo nie miałoby się stać z naszymi? – zastanawia się ks. Grzegorz. – Jutro zamierzamy ruszyć dalej, ale czy na piechotę, to zobaczymy. Tutejsi mówią, że o tej porze roku nawet Beduini siedzą w swoich namiotach i nie ruszają się z miejsca, a co dopiero my – Europejczycy – zwraca uwagę. Pielgrzymi deklarują, że bez względu na okoliczności będą zmierzać do celu. – Cała droga w otwartym słońcu, grzejącym naprawdę mocno. Pociliśmy się jak rzadko kiedy. Zasadniczo szliśmy przez tereny rolnicze, płaskie – opowiada ks. Grzegorz.

W wędrówce pomaga ogromna życzliwość spotkanych na drodze osób. – To było zaskakujące. Najpierw, po dwóch godzinach marszu, przechodziliśmy przez gospodarstwo i poprosiliśmy, byśmy mogli usiąść w cieniu. Zaraz jeden dorosły mężczyzna przyniósł nam wodę mineralną, a chłopiec – napoje orzeźwiające, zostaliśmy poczęstowani bakławą i kawą z kardamonem – wspomina ks. Grzegorz. Tak pokrzepieni ruszyli dalej. Kiedy weszli do Ibillin – skąd pochodziła św. Mała Arabka – usiedli przy sklepie na palecie, aby chwilę odpocząć. – Po kilku minutach wyszedł do nas chłopak – pewnie syn właściciela sklepu – i poczęstował nas lodami. Tak po prostu – mówi ks. Puchalski.

– A kiedy dotarliśmy do Mar Elias Educational Institutions, kobieta, która nas przyjmowała (mówiła po włosku i angielsku), zaznaczyła wielokrotnie, że czekali na nas i bardzo cieszą się z naszego przybycia – wylicza. Kapłani relacjonują swoją drogę na Facebooku. Pod publikowanymi przez nich postami pojawiają się cały czas nowe prośby o modlitwę, ale także wyrazy wsparcia i obietnice otoczenia modlitwą pątników.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast