Nowy numer 38/2023 Archiwum

Jak obraz mojego serca

Choć już na starcie pielgrzymki zakładali, że przyjmą to, co Pan Bóg przyniesie, to nie spodziewali się, jak bardzo pomiesza ich precyzyjne plany...

Kapłani naszej archidiecezji – księża Grzegorz Puchalski, Andrzej Preuss i Piotr Dernowski – na własnych nogach dalej przemierzają Ziemię Świętą. – Każdy z dni naszej wędrówki to piękny, dobry i święty czas, chociaż zupełnie odmienny od naszych wyobrażeń i dotychczasowych doświadczeń – mówi ksiądz Andrzej. Najbardziej w czasie tej wędrówki zaskoczyła go sama Jerozolima. – Nie mogę się otrząsnąć z tego doświadczenia. Jerozolima i okolice to przecież najważniejsze miejsca dla chrześcijan, żydów i bardzo ważne dla muzułmanów – zwraca uwagę. Przyznaje, że wyobrażał sobie, iż święte miejsca, takie jak to, powinny być otoczone szczególną opieką i wyjątkowo zadbane.

– A tymczasem poza dzielnicą ortodoksyjnych żydów w zasadzie całą reszta jest tak zaniedbana i zaśmiecona jak... stajenka betlejemska – opowiada. Jego zdaniem charakterystyczne jest pomieszanie tego, co piękne i czyste, z tym, co brudne i brzydkie.

– Czy nie jest to obraz naszego – przepraszam – mojego serca? Największa świętość tuż obok śmietnika mojego grzechu. Może dlatego autor natchniony w Psalmie 64 pisze: „Do przepaści podobne jest serce i wnętrze człowieka”, a w przepaści wszystko się zmieści... – snuje porównanie kapłan. Niemniej w zgodnej opinii wędrujących księży możliwość modlitwy we wszystkich świętych miejscach Jerozolimy jest czymś, co na zawsze zostaje w sercu i pamięci. – Jedenasty dzień naszej wędrówki spędziliśmy na Górze Oliwnej. Zaczęliśmy od kaplicy Wniebowstąpienia Pana Jezusa, potem modliliśmy się w kościele Pater Noster, który podobnie jak teren kościoła św. Anny należy do państwa francuskiego i dzięki temu cieszy się odpowiednią autonomią – opowiada ksiądz Grzegorz.

– Potem zaszliśmy do kaplicy Dominus Flevit, gdzie Pan zapłakał nad Jerozolimą, i w końcu dotarliśmy do bazyliki Wszystkich Narodów, czyli Getsemani. Tam mieliśmy szczęście pomodlić się spokojnie przy skale Ogrójca, jeśli w ogóle w tym miejscu można spokojnie się modlić... – wylicza dalej z uśmiechem.

– Każdy dzień był pełen niespodzianek. Tak jak np. ten, kiedy musieliśmy przejść przez jakąś dziurę w siatce i okazało się, że znaleźliśmy się na terenie muzeum wojskowego poświęconego poległym żołnierzom izraelskim – opowiada ksiądz Puchalski. – Teraz to wydaje się śmieszne, choć kiedy przeszliśmy przez ten płot i zobaczyliśmy najnowsze izraelskie czołgi, wystraszyliśmy się nie na żarty, że znaleźliśmy się na terenie jednostki wojskowej – opowiada. W kolejnych dniach pielgrzymi wędrowali także do Emaus oraz do Ain Karem, miejscowości, do której udała się Matka Boża po zwiastowaniu, aby odwiedzić św. Elżbietę.

– Droga ostro pod górę. Góry Judzkie to taki niby Beskid, ale parę stromych podejść i zejść zrobiło swoje. Strumienie potu i zadyszka towarzyszyły nam przez większość dnia. Mam przez to jeszcze, tak po ludzku, większy szacunek dla Maryi. Być może szła podobnie jak my od strony równiny Szefeli i musiała pokonać te same góry, zanim dotarła do domu Elżbiety w Ain Karem? – zastanawia się ksiądz Grzegorz. Na koniec kapłani przekazują także przydatną wskazówkę dla wszystkich, którzy zamierzają zwiedzać Ziemię Świętą.

– Izrael, a zwłaszcza Jerozolima mają taką ciekawą zależność. Po kilku posiłkach kupionych w publicznych jadłodajniach okazuje się, że jedzenie tutejsze smakuje odwrotnie proporcjonalnie do ceny. Im taniej, tym smaczniej. Naprawdę! – zapewniają zgodnie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast