Swoimi wspomnieniami dotyczącymi masowych wywózek sowieckich z 1940 roku dzielili się dziś pasłęczanie z Koła Sybiraków.
Takie spotkanie jak dzisiejsze to najprawdopodobniej już jedna z ostatnich okazji, aby spotkać naocznych świadków tamtych wydarzeń. W Bibliotece Publicznej w Pasłęku można było dziś wysłuchać "Wspomnień wywiezionych na Sybir”. Podczas wieczoru w Izbie Historycznej członkowie Koła Sybiraków w Pasłęku opowiadali o losach swoich i swoich bliskich, których początek miał miejsce przed 80 laty.
To właśnie w lutym 1940 roku władze sowieckiej Rosji rozpoczęły akcję masowych wywózek ludności z terenów Polski, którą określano jako nastawioną antysowiecko. - Ich podstawową winą było to, że ktoś w Moskwie określił ich mianem "polskich kolonistów" - mówił na wstępie spotkania Piotr Adamczyk, dyrektor pasłęckiej książnicy.
- Mój tata już od pierwszego dnia wkroczenia Armii Czerwonej do Polski był określanym mianem "wroga narodu" - opowiadała pani Weronika Mazur, jedna z uczestniczek spotkania. Jak opowiadała, ojciec trafiał na Sybir dwukrotnie: już właśnie w 1940 roku, oraz później, po wojnie, kiedy wrócił na Wileńszczyznę, by odnaleźć swoją żonę. Przypominała, że przeszedł także cały szlak bojowy z Armią Andresa, walczył pod Monte Casino. - Czy ktoś, kto tyle przeszedł dla swojej ojczyzny zasłużył na to, aby nazywać go wrogiem narodu? - pytała retorycznie.
O tych trudnych czasach opowiadali dziś członkowie Koła Sybiraków w Pasłęku, oprócz pani Weroniki także Włodzimierz Wojczys, Bogdan Daniszkowicz oraz Alina Jarosz.
Jak przypominała W. Mazur, spotkanie takie jak to służy także temu, aby jeszcze raz walczyć o prawdę historyczną. - Bo znów wielu ludzi próbuje zakłamywać tę historię. Kiedy czyni to Władimir Putin, to wcale nas nie dziwi, ale kiedy politycy w Polsce powtarzają, że Polacy zesłani na Sybir mieli tam wczasy, to w nas się zwyczajnie krew gotuje! - podkreślała.
Dużo więcej wspomnień w "Gościu Elbląskim" na 8 marca.