W Elblągu odbyły się dziś obchody 50. rocznicy masakry robotników, która miała miejsce na Wybrzeżu w 1970 roku.
"Elbląg jest największym ośrodkiem oporu w kraju" - tak oceniały władze PZPR informacje, jakie spływały do komitetów w Gdańsku i Warszawie w połowie stycznia 1971 roku. Od chwili dramatycznych wydarzeń, jakie rozegrały się w wielu miastach polskiego Wybrzeża w grudniu 1970 roku, Elbląg znalazł się pod szczególną uwagą organów partyjnych w kraju. O tym, dlaczego tak się stało, opowiada otwarta dziś wystawa pt. "Grudzień 1970 w Elblągu w dokumentach archiwalnych", którą można oglądać przy katedrze św. Mikołaja.
Otwarcie wystawy było częścią obchodów 50. rocznicy tamtych dramatycznych zdarzeń. Uczestnicy uroczystości złożyli także kwiaty na grobach ofiar, które spoczywają w Elblągu, a także pod pomnikiem upamiętniającym poległych w masakrze.
- Źródłem ówczesnych protestów nie były tylko podwyżki cen. To była przede wszystkim łamana i deptana godność robotnika - mówił Jarosław Szarek, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, podczas elbląskich uroczystości. Szef instytutu przywołał sylwetki trzech osób pochodzących z Elbląga, które oddały wówczas życie. - Są to ofiary wyjątkowo symboliczne. To Waldemar Rebinin, kierowca karetki, który został zastrzelony niosąc pomoc. To Marian Sawicz, niewinny człowiek wychodzący z baru mlecznego. To wreszcie 18-latek Zbigniew Godlewski, który, zamordowany, był niesiony ulicami Gdańska, a którego historia stała się kanwą najsłynniejszej pieśni tamtych dni, "Ballady o Janku Wiśniewskim" - wyliczał.
Uczestnicy uroczystości złożyli także kwiaty w miejscu śmierci Mariana Sawicza, pod tablicą upamiętniającą zabitego przez MO elblążanina.
Więcej w "Gościu Elbląskim" na 27 grudnia.