Tadeusz pospiesznie wbiegł do domu, zawołał: "Mamo, byli?!". "Tak, byli" - odpowiedziała. 19-letni mężczyzna bez słowa wyruszył za nimi, pobiegł do lasu...
Wyczekiwany przełom
Rodzeństwo Sokolnickich nigdy nie zaprzestało poszukiwań brata. Pisali do wielu instytucji, m.in. Polskiego Czerwonego Krzyża. Przełom nastąpił dopiero w 2006 roku. W „Notatniku Nasielskim” ukazał się artykuł „Ostatni partyzanci ziemi nasielskiej”, w którym była mowa m.in. o sierż. Stanisławie Suchołbiaku ps. Szary. Periodyk rodzina z Mazowsza przesłała niezwłocznie pani Halinie, a ona skontaktowała się z autorem tekstu Stanisławem Tycem, by spytać o poszukiwanego brata. Dziennikarz podzielił się z nią tym, co wiedział. Później kobieta usłyszała o powstającym Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce. Niezwłocznie skontaktowała się z Jackiem Karczewskim, dyrektorem placówki. Spotkała się z nim w rodzinnej wsi Chełchy Iłowe.
Z muzeum w Ostrołęce dotarła informacja, na którą rodzina Sokolnickich czekała od ponad pół wieku: „...starszy strzelec »Cygan« Tadeusz Sokolnicki, ur. w 1930 r. we wsi Chełchy Iłowe, gm. Karniewo, pow. Maków Mazowiecki, zginął za ojczyznę w nierównej półgodzinnej walce z siłami resortu bezpieczeństwa na posterunku na terenie Powiatu »Błękit« w dniu 1 czerwca 1949 roku. Miejsce pochówku sierż. Tadeusza Sokolnickiego pozostanie na razie nieznane”. Tadeusz zginął w 16. urodziny Haliny.
Z kolejnych z informacji, do jakich dotarła rodzina, wiadomo, że w czasie walki kilku partyzantów zginęło, część została ranna. „Cygan” zaś miał popełnić samobójstwo.
Najprawdopodobniej zrobił to, by nie wpaść w ręce UB, nie wydać Jerzego Gogolewskiego i wielu innych kolegów, sąsiadów.
Rodzina Sokolnickich wciąż nie wie, gdzie zostało pochowane ciało Tadeusza. Poszukiwania trwają, a pani Halina jest w ciągłym kontakcie z pracownikami Instytutu Pamięci Narodowej. Oddała także swój materiał genetyczny, by łatwiej było kiedyś zidentyfikować jego ciało.
Rodzeństwo Sokolnickich - Zdzisław, Maria, Halina - przy symbolicznej mogile żołnierzy wyklętych w Zielonej (woj. mazowieckie). Panie Maria i Halina w latach 50-tych XX w. zamieszkały w Elblągu. archiwum rodzinneJest przekonana, że losy brata poznała przede wszystkim dzięki temu, że 2010 r. decyzją Lecha Kaczyńskiego został uchwalony Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Od tego momentu coraz więcej osób zaczęło interesować się ich losem, zaczęły także powstawać kolejne inicjatywy przybliżające ich losy.
Kończąc opowieść o swoim bracie, pani Halina przypomina pewną historię sprzed kilku lat. Była na Mszy św. w parafii św. Jerzego w Elblągu, ksiądz w kazaniu mówił o Katyniu i żołnierzach wyklętych. Po ponad półwiecznym okresie milczenia dla niej to bardzo wiele znaczyło. - Kupiłam kwiaty i poszłam podziękować temu księdzu za to kazanie - wspomina.
Cały artykuł ukazał się w "Gościu Elbląskim" na niedzielę 28 lutego.