Hasłem przewodnim czuwania były słowa: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Młodzież ze Sztumu, Malborka, Elbląga, Dzierzgonia, Pasłęka, Kwidzyna oraz innych miejscowości wzięła udział w Wielkopostnej Nocy Skupienia, która odbyła się 6 marca w kościele św. Anny w Sztumie. – Każdy z nas ma wolność i z tej wolności korzysta. Dlatego cieszę się, że w swojej wolności wybraliście to czuwanie – witał przybyłych ks. Maksymilian Ślizień, wikariusz sztumskiej parafii.
– Wybraliście noc skupienia, mimo że oferta konkurencyjna była na pewno kusząca na sobotni wieczór. Można było np. obejrzeć galę walk MMA, a jednak przyszliście tu. To znaczy, że Duch Święty w waszych sercach działa, i dlatego was tutaj zgromadził i chce wam dziś coś ważnego dać – dodał kapłan. Jak przypomniał ks. Ślizień, zeszłoroczna Wielkopostna Noc Skupienia w Sztumie również wypadła w pierwszą sobotę marca. – Jej hasłem było: „W Jego ranach jest nasze zdrowie”. Wtedy nawet nie przypuszczaliśmy, jak prorocze to będą słowa. Kilka dni później pandemia koronawirusa wybuchła także w naszym kraju. W związku z tym z inicjatywy księdza dziekana powstał krzyż pandemiczny, który zawisł w naszym mieście. A przecież do teraz pandemia nas dotyka, więc wciąż pamiętamy, że to właśnie nasze zdrowie cały czas powierzamy Panu Jezusowi – podkreślał.
W tym roku hasłem przewodnim były słowa: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,43). Konferencję na ten temat wygłosił ks. Marek Sadłocha z parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Malborku. – Hasło, które dziś towarzyszy naszemu czuwaniu, to słowa, które Jezus kieruje z krzyża do swoich oprawców. Do tych, którzy Go skazali, opluli, ubiczowali i ukrzyżowali – mówił na wstępie ks. Sadłocha. – Pomimo ogromu cierpienia, które Jezus przeżywał, On sam pozostaje cały czas łagodny – mówił.
Kapłan przytoczył również słowa Seneki i Cycerona, którzy opisywali, że ludzie krzyżowani krzyczeli z bólu, bluźnili, przeklinali dzień swoich narodzin, przeklinali swoje matki, pluli na tych, którzy byli pod krzyżem. Często było nawet tak, że bluźnili oni tak bardzo, że wydawano rozkaz, by ucinać ich języki. – Ale w przypadku Jezusa było inaczej. Wprawdzie Jego oprawcy tylko czekali na to, aż Chrystus zacznie zachowywać się tak samo. Czekali na to, aż ten, który głosił miłość i łagodność, sprzeniewierzy się swoim słowom i pokaże całkiem inną postawę. Nie doczekali się tego, bo Jezus do końca pozostał łagodny i bez gniewu – tłumaczył ks. Sadłocha.
Ksiądz Marek wskazywał, że ta łagodność Jezusa już wówczas była, ale i dziś jest sprzeczna z duchem tego świata. – Otaczają nas nienawiść, agresja, zachęta do śmierci. A Jezus koryguje tę postawę „zaciśniętej pięści”. Zobaczcie, jak wiele otacza nas dziś krzyków, awantur i właśnie zaciśniętych pięści. Ale na szczęście łagodność Jezusa, którego możemy głosić, pozostaje ponad tym wszystkim – mówił. W swojej konferencji kapłan wskazywał, że dzisiejszy świat nie będzie zachęcał do łagodności. To słowo kojarzy się bowiem z kimś, kto jest „spokojny”, „wycofany”, „niezaradny”.
– Próbuje nam wmówić, że łagodność to pewnego rodzaju słabość. A tymczasem już nawet Arystoteles pisał, że łagodność to inaczej po prostu delikatność. Łagodna osoba nie jest więc ani bestią, która chce rozszarpać wszystko wkoło, ani rośliną, która nie jest w stanie siebie wyrazić. Jest bowiem znaczna różnica między tym, który jest łagodny i nie wpada w niepotrzebny gniew, a tymi, którzy są słabi i nieustannie krzyczą. Łagodna osoba też podejmuje walkę. Podejmuje ją jednak dopiero wtedy, kiedy zostaną naruszone ważne wartości, które nosi w swoim wnętrzu. A nagrodą za łagodność jest opanowanie – podkreślał.