Wierni i kapłani z parafii św. Brata Alberta w Elblągu dzielą się wspomnieniami z beatyfikacji o. Franciszka Jordana.
To był jeden z najpiękniejszych dni w naszym życiu – mówią wierni, którzy uczestniczyli w pielgrzymce na beatyfikację o. Franciszka Jordana, zorganizowanej przez parafię św. Brata Alberta w Elblągu. Każdy z nich tę uroczystość, która odbyła się 15 maja w Rzymie, przeżył inaczej, jednak – jak zapewniają – jest wiele momentów, które pozostaną w pamięci ich wszystkich. – Z całą pewnością taką wzruszającą chwilą był czas, kiedy mała Lívia Maria, uzdrowiona za wstawiennictwem o. Jordana, niosła relikwiarz przed ołtarz podczas Mszy św. beatyfikacyjnej – mówi ks. Jerzy Urbanik SDS, proboszcz parafii.
Równie poruszająca była sama chwila ogłoszenia błogosławionym założyciela zgromadzeń salwatoriańskich. – Filmowałam ten moment telefonem i ręce mi strasznie drżały. Musiała przestać nagrywać, gdy najechałam kamerką na naszą grupę, bo wszyscy mieliśmy ściśnięte od płaczu gardła – wspomina Joanna Mikołajczuk, wzruszona na samo wspomnienie sprzed kilku dni.
– To było w moim odczuciu spełnienie wielu lat modlitwy o beatyfikację o. Jordana. Ja całe swoje życie wiedziałem, że jest on święty. Jego przykład mnie pociągał. Ze względu na niego wybrałem to zgromadzenie. Ale teraz, gdy odbyła się beatyfikacja, czułem tak ogromne szczęście, że tego nie da się z niczym porównać – zapewnia ks. Szymon Kula SDS, przewodnik elbląskiej pielgrzymki. – A te łzy, które spływały po naszych policzkach, były właśnie łzami szczęścia i dziękczynienia Panu Bogu, że mogliśmy w tym wydarzeniu uczestniczyć – dodaje.
– Tam historia pisała się na naszych oczach, a my byliśmy tak naprawdę w wyselekcjonowanym gronie, które mogło tego osobiście doświadczyć – opowiada Marta Szczepanik.
Całość artykułu w "Gościu Elbląskim" na 30 maja.