- Przełamujemy bariery, przekraczamy granice - przekonuje Izabela Czalej-Kozak, mama niespełna 4-letniej, ciężko chorej Laury.
Dziewczynka przyszła na świat z wadą serca i niemal od urodzenia jej organizm zmaga się z nadciśnieniem płucnym. Od miesięcy jest podłączona do aparatury z tlenem, regularnie przyjmuje leki. To oznacza, że potrzeby Laury w dużej mierze wyznaczają rytm dnia rodziny. Izabela i Łukasz Kozakowie, jej rodzice, starają się nie odczytywać tego w kategoriach ograniczenia, które dezorganizuje ich życie, ale tak planować czas, by życie ich rodziny jak najmniej różniło się od życia innych rodzin.
Przekonali się, że warto co pewien czas choć na chwilę wyjechać z domu. Jak mówią, w nowym środowisku życie płynie zupełnie innym rytmem, można zapomnieć o problemach. A dzieci czują emocje rodziców i wpływa to na nie pozytywnie. Gdy wyjeżdżają z Laurą na konsultacje do szpitali, np. do Wrocławia czy Katowic, czasami udaje się im przy okazji na dwa dni zatrzymać w jakimś ciekawym miejscu. Ważne jest to zarówno dla Laury, jak i starszej Łucji.
Wiosną rodzina kilka dni spędziła w pobliskich Borach Tucholskich. – Wrócił tam Laurze apetyt, poprawiła się saturacja. W czasie zabawy w basenie schodziły obrzęki, bardzo duży wpływ na poprawę jej samopoczucia miało leśne powietrze – wymienia Łukasz. – Laura została tam cudownie przyjęta – dodaje pani Iza.
Rodzice Laury nie zapominają, że wyruszając z chorym dzieckiem na urlop, muszą mieć w sobie dużo pokory. Dzień trzeba planować w taki sposób, by córka czuła się jak najbardziej komfortowo. Mają także świadomość tego, że być może w którejś chwili wypoczynek będą musieli przerwać, bo stan zdrowia pociechy nie pozwoli na jego kontynuację.
Opiekę nad chorym dzieckiem małżonkowie postanowili połączyć z pracą zawodową. Praktycznie codziennie wymieniają się opieką nad dziećmi.
– Jednak gdyby nie wiara, nie wiemy, czy podołalibyśmy wszystkiemu, co nas spotyka – mówią zgodnie Iza i Łukasz.
W tym roku po raz kolejny w intencji córki odmówili Nowennę Pompejańską. Po jej zakończeniu nie doświadczyli spektakularnego cudu, ale udało im się pokonać wiele formalności i zdobyć dla Laury najnowszy lek na nadciśnienie płucne. Choć z własnej kieszeni musieli wyłożyć 14 tys. zł (tyle kosztuje miesięczna dawka), sam fakt, że mogli go kupić, dla nich to już cud. Jeśli okaże się on skuteczny, dziewczynka będzie musiała go przyjmować stale.
O tym, co słychać u Laury, na bieżąco można się dowiedzieć na stronie Fundacji „Kawałek Nieba”.
Cały artykuł w „Gościu Elbląskim” na niedzielę 25 lipca.