Także w Elblągu uczczono 77. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego.
Podobnie jak w całym kraju, także w Elblągu punktualnie o godz. 17 zawyły syreny alarmowe, aby oddać hołd poległym w powstaniu warszawskim. Pod pomnikiem Państwa Podziemnego na skwerze Rotmistrza Pileckiego zebrali się kombatanci, przedstawiciele władz samorządowych, kibice i rodziny z dziećmi.
- Historycy już od lat spierają się, czy powstanie warszawskie było kolebką, czy grobem narodu polskiego - mówił w czasie obchodów Sławomir Sadowski, wicewojewoda warmińsko-mazurski. - Ale jedno jest pewne. To powstanie wywołało płomień, który płonie do dziś. I dzięki niemu my dziś spotykamy się, aby oddać hołd bohaterom i prawdzie - zwracał się do zebranych.
Witold Wróblewski, prezydent Elbląga, również wskazywał na bohaterstwo uczestników tamtych wydarzeń. Przywoływał słowa ks. inf. Mieczysława Józefczyka, wieloletniego proboszcza parafii katedralnej w Elblągu, który jako 16-latek uczestniczył w grupie "Kampinos" w walkach powstania warszawskiego. - Ksiądz Józefczyk wspominał: "W lipcu 1944 r. znalazłem się w niemieckim obozie pracy na terenie Polski. Byliśmy tam z kilkoma kolegami i patrzyliśmy się ciągle na wschód. Czy tam, gdzie leżała Warszawa, słychać wybuchy, czy w nocy widać łunę, czy zbliża się czas, że Warszawa będzie wolna od okupacji niemieckiej. 1 sierpnia usłyszeliśmy odgłosy strzałów armatnich, a w nocy ujrzeliśmy łunę nad Warszawą. Wtedy wiedzieliśmy, że zostało nam już tylko jedno: uciec z tego obozu i dołączyć do powstania w stolicy" - cytował zmarłego w ubiegłym roku kapłana.
- Dziś jesteśmy tu po to, aby tamtemu pokoleniu oddać hołd - podsumowywał prezydent Wróblewski.