– „Królowo Polski, przyrzekamy” – te słowa chcemy mówić także w codzienności – deklarują pątnicy.
Pod takim właśnie hasłem odbyła się tegoroczna, XXIX Elbląska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę. Choć od jej zakończenia minął już przeszło miesiąc, jej uczestnicy opowiadają, że ten czas przyniósł jak zawsze bogate duchowe owoce. Piechurzy często powtarzają, że pielgrzymka nie kończy się w dniu wejścia na Jasną Górę; trwa przez cały rok w sercach tych, którzy poprzez pątniczy trud doświadczyli wielu łask. Podczas niej zawiązuje się też wiele relacji. Okazją do ich umocnienia było spotkanie popielgrzymkowe wszystkich grup, które odbyło się w Jeziornej Osadzie. Podczas niego ks. Marek Sadłocha, dyrektor EPP, przypomniał, jak ważne jest spojrzenie na czas pielgrzymki przez pryzmat tego, co zmieniła ona w naszym codziennym życiu, po powrocie do domów. Jak mówią pątnicy, wiele dały im rozmowy z księżmi przewodnikami grup.
– Długo nie zapomnę dnia, w którym rozmawiałam z jednym z księży z innej grupy. Sprawił, że spojrzałam na swoje życie z zupełnie innej strony. Było to dla mnie wspaniałe doświadczenie ze względu na sytuację życiową, w jakiej się znajdowałam. Ten kapłan widział mój trud i każdego dnia wspierał mnie rozmową i dobrym słowem – wspomina Basia Ćwiklińska, pątniczka grupy Zantyr Sztum – Pomezania Malbork. Nieraz nawet najbardziej spontaniczne sytuacje i gesty stają się drogowskazem. Tak było w przypadku Artura Kruszewskiego, który już siódmy raz pielgrzymował z grupą Pogezania Morąg – Pasłęk. – Na pielgrzymce podjąłem ważną decyzję, która sporo namieszała w moim życiu. Czułem, że zostałem sam. Któregoś dnia szedłem daleko przed grupą w poczuciu beznadziei i niezrozumienia. Nagle podbiegła do mnie obca dziewczynka i wręczyła mi kwiatek. To był kwiat od Pana Boga, który chciał mi powiedzieć, że nie jestem sam i na Niego zasługuję. To był największy cud, jakiego doświadczyłem na tegorocznej pielgrzymce – podzielił się Artur.
Choć trud pielgrzymowania jest nieodłączną częścią tego czasu, prawdziwa praca rozpoczyna się po powrocie do codzienności. – Na pielgrzymce są zasiewane ziarna, które to my, pątnicy, musimy pielęgnować po powrocie do naszych domów i codziennych obowiązków, żeby później mogły wydać owoce. W tym roku Bóg postawił przede mną kilka pytań, na które mogę odpowiedzieć, stając w prawdzie przed Nim i sobą samym – przyznaje Piotr Walenczewski, pielgrzym grupy Pomezania Kwidzyn. – Na początku nie mogłam odnaleźć się w tak młodej grupie. Ale zostałam otoczona opieką i z dnia na dzień było lepiej, piękniej. Pielgrzymka pokazała mi, że zbyt dużo uwagi poświęcałam sobie. Teraz bardzo dużo czasu spędzam z moją rodziną – opowiada Magdalena Jędraszek, która pielgrzymowała z grupą Zantyr Sztum – Pomezania Malbork. Wielu już planuje wyruszyć w następnym, jubileuszowym, bo 30. roku Elbląskiej Pielgrzymki Pieszej. – To dzięki Bogu mogę znosić z pokorą wszelkie trudności. „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Wiem, że On jest ze mną i mam z Kim góry przenosić. Tej miłości jest tak wiele, że z pewnością starczy jej na rok. A potem znów pójdę na pielgrzymkę – kończy Artur.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się