Przymocowana była do niej tabliczka z danymi właściciela i to zwróciło uwagę nauczyciela.
Wojciech Paczkowski, nauczyciel historii w Szkole Podstawowej nr 1, co pewien czas wyszukuje na targu w Elblągu różne ciekawe rzeczy. Zaledwie kilkanaście dni temu wypatrzył starą walizkę. Zaintrygowała go tabliczka z wyrytym imieniem i nazwiskiem „Józef Olejniczak”. Po upewnieniu się, że chodzi o mężczyznę skazanego w tzw. sprawie elbląskiej, walizkę kupił. Kosztowała 70 zł. – Bardzo dobrze znam tę sprawę. Żona pana Olejniczaka była moją nauczycielką, a z jego córką Nikol chodziłem do równoległej klasy w II liceum w Elblągu – mówi W. Paczkowski.
Mianem „sprawy elbląskiej” określany jest pożar hali nr 20 Zakładów Mechanicznych im. gen. Świerczewskiego (1949 r.). W konsekwencji tego zdarzenia aresztowano wiele osób, które bezpieka bezpodstawnie oskarżyła o tworzenie szpiegowskiej siatki i podpalenie obiektu.
Jednym z oskarżonych był Józef Olejniczak, który w latach 1929–1947 mieszkał we Francji. UB aresztował go 28 marca 1950 r., ponieważ uznał, że skoro mieszkał we Francji, zna osoby, które już zostały aresztowane w tej sprawie. Uznano również, że należał do francuskiej szajki dywersyjno-sabotażowej, która miała podpalić halę.
Postać J. Olejniczaka i tzw. sprawę elbląską młodzieży z SP 1 przybliżyli w czasie specjalnej lekcji historii Grażyna Wosińska, dziennikarka, która od lat bada „sprawę elbląską”, i W. Paczkowski.
W czasie spotkania G. Wosińska zaznaczyła, że za sprawą tego aresztowania J. Olejniczak „na własnej skórze przekonał się, czym był system sowiecki”.
W książce „Pożar i szpiedzy”, przybliżającej „sprawę elbląską”, G. Wosińska przytoczyła wspomnienia J. Olejniczaka z czasów więzienia. Po latach opowiadał, że jednym ze sposobów ubeków, by „zmiękczyć” przesłuchiwanego, był karcer. „Było tam miejsce na siedzenie z betonu, podwyższone trochę, otynkowane barankiem. Niżej woda ze... wszystkimi ludzkimi odpadami. Nie było ubikacji. Nie miałem w co się ubrać ani czym przykryć. Trzymali mnie 12 godzin. Ludzie nie wytrzymywali, ja też” – wspomina pan Józef. „Gdy mnie odprowadzali na przesłuchanie po tych 12 godzinach, nie byłem w stanie słowa powiedzieć. Bili mnie. Potem do celi, trochę dali pospać. Dwa razy przeżyłem karcer”.
W czasie lekcji historii dziennikarka zwróciła młodzieży uwagę na to, jak wiele pod pretekstem skromnej walizki zostało opowiedziane. Czego dowiedzieli się o człowieku, który z pewnością miał nadzieję, że będzie wiódł spokojne życie. Na podstawie takich wspomnień możemy opowiedzieć historię Polski, bo historia to nie tylko to, co zostało opisane w podręcznikach, ale to, co się wydarzyło w każdej rodzinie. – Wszyscy mają swoją historię, swoje dzieje. Nie chodzi tylko o wielkich dowódców, to są także zwykli ludzie, tacy jak Józef Olejniczak. Chcę, żebyście pamiętali o tym, że historia to nie tylko wielkie uroczystości, ale historię tworzymy my, tworzą ją nasze rodziny – podkreśliła G. Wosińska.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się