W tolkmickim oratorium schronienie znalazły 23 osoby z Ukrainy.
Salezjańskie oratorium w Tolkmicku stało się nowym domem dla grupy uchodźców z Ukrainy. Do ośrodka przybyły kobiety i dzieci z Równego oraz Łucka, zaś w ostatnich dniach dołączyło do nich jeszcze kilka pań z Zaporoża. W sumie schronienie w domu księży salezjanów znalazły 23 osoby.
- Nawet nie wiemy, jak mamy dziękować księdzu proboszczowi i mieszkańcom. To, w jaki otwarty sposób nas tutaj przyjęli i jak we wszystkim pomagają, po prostu odbiera mowę - mówi Ksenia z Zaporoża.
Proboszcz tolkmickiej parafii ks. Józef Grochowski, podkreśla, że wraz z parafianami stara się, żeby ich goście mieli szansę powrócić do normalności. - Nie zostawiamy ich samym sobie. Pomagamy dzieciom w powrocie do szkoły. Towarzyszymy przy załatwianiu spraw urzędowych, pomagamy załatwić NIP, PESEL i inne ważne formalności. A także lekarza dla dzieci czy też w poszukiwaniu pracy - wylicza kapłan.
Parafianie stale przynoszą potrzebne dary do oratorium. Są to zarówno ubrania dla dorosłych i dla dzieci, jak i dziecięce wózki, pieluszki i inne akcesoria dla maluchów, a także, oczywiście, żywność.
Nowi mieszkańcy tolkmickiego oratorium nie chcą wobec tego dobra pozostawać bezczynni. Panie pomagają w codziennych obowiązkach, gotują, sprzątają, robią zakupy.
Przybysze z Ukrainy wierzą, że wkrótce będą mogli jednak wrócić do swojej ojczyzny. Liczą, że wojna oszczędzi ich domy. - U nas, w Równem, do naszego wyjazdu pociski spadały głównie na cele strategiczne. Na obiekty wojskowe czy stacje benzynowe. Cały czas było też słychać serie z karabinów. Mamy nadzieję, że nie będzie tak, jak w Mariupolu czy innych miastach na wschodzie. Nie wiemy jednak, jak się potoczy ta wojna - opowiada Oleksandra.
Całość artykułu w "Gościu Elbląskim" nr 14 na 10 kwietnia.