Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Na dwóch kółkach do św. Piotra

– Tutaj najważniejsza jest sama droga – mówi ks. Molenda.

Zamierza przejechać samotnie na rowerze niemal 2000 kilometrów, prosząc w intencji swojej parafii, diecezji i modląc się o nowe powołania. Ksiądz Piotr Molenda, proboszcz parafii Trójcy Przenajświętszej w Morągu, wyruszył 31 maja, a jego celem jest Rzym, do którego planuje dotrzeć 16 czerwca. – Pomysł na pielgrzymkę rowerową do Rzymu zrodził się już w 2011 roku. I był w moim sercu przez wszystkie te lata pomimo licznych okoliczności, które nie pozwalały, by do tego wyjazdu doszło. Aż do teraz – wspomina.

Ksiądz Piotr wyjaśnia, że pielgrzymowanie jest dla niego ważną częścią życia. – Chodzę na piesze pielgrzymki do Częstochowy już od wielu lat. Mam nadzieję, że w tym roku pójdę po raz 25. I tak samo jak po raz pierwszy byłem u tronu Matki Bożej Jasnogórskiej na własnych nogach, tak samo chciałbym do Stolicy Piotrowej po raz pierwszy również dotrzeć siłą własnych nóg, na rowerze – mówi.

Do tej wyprawy skłoniła proboszcza z Morąga także postać św. Piotra. – To mój patron z chrztu św., więc jego życie i relacje z Chrystusem przeplatają się nieustannie w mojej duchowości i jest dla mnie szalenie ważny. Dlatego Rzymu nie mogło zabraknąć na mapie moich pielgrzymek – dodaje.

Ksiądz Molenda mówi, że przede wszystkim jest to droga dziękczynna za wszystkie otrzymane przez całe życie łaski. Kiedy zamieścił na parafialnej stronie internetowej informację o pielgrzymce, pojawiły się także inne intencje. – Niosę więc w sercu je wszystkie. Modlę się za moich parafian, moich bliskich i rodzinę, a także proszę o nowe powołania do służby w Kościele – wylicza.

Rowerowy pielgrzym z Morąga pokonuje dziennie co najmniej 150 kilometrów. Zdarzają się jednak odcinki liczące ponad 170 kilometrów. – Jednego dnia okazało się np., że trasa, którą miałem zaplanowaną, jest zamknięta. Musiałem ją objechać, co dołożyło mi dodatkowych sześć kilometrów bardzo stromego podjazdu – opowiada. Nie brakuje chwil na modlitwę, słuchanie konferencji i rozważań. – Jest czas na Różaniec, koronkę. Na postojach modlę się zaś liturgią godzin – mówi.

– Dla mnie najważniejsza jest sama droga. To jest czas mojego sam na sam z Bogiem. Cieszę się ze wszystkiego, co mi na tej drodze zsyła, i wierzę, że pozwoli bezpiecznie dotrzeć do celu – mówił ks. Piotr po przejechaniu 1056 z zaplanowanych 1897 kilometrów.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy