Pomoc trafiła do żołnierzy z 5. Samodzielnego Batalionu Strzelców w Równem.
Był to już kolejny transport z pomocą dla żołnierzy ukraińskich, jaki przygotowali ks. Waldemar Maliszewski, proboszcz parafii Wniebowstąpienia Pana Jezusa w Cyganach, wraz z parafianami i wieloma osobami chcącymi pomóc walczącym o wolność swojej ojczyzny.
Pierwsze dary z Cygan do Ukrainy zostały przekazane na początku wojny, kolejne w czerwcu. Wówczas do sztabu 10. Górskiej Brygady Szturmowej w Kołomyi zawiózł je proboszcz parafii. Tym razem z pomocą pojechał do Równego, do 5. Samodzielnego Batalionu Strzelców. - O tym, że zaczęliśmy pomagać armii ukraińskiej, chociażby 10. Górskiej Brygadzie Szturmowej w Kołomyi, dowiedziały się inne jednostki. Dowiedziały się, że jest takie przedsięwzięcie, że są ludzie, którzy przywożą celową pomoc do jednostek. Odezwał się do mnie dowódca 5. Samodzielnego Batalionu Strzelców płk Igor Kysyleiczuk, było to tuż przed tym, jak został ciężko ranny na froncie - mówi ks. Waldemar.
Zawartość transportu została ściśle ustalona ze stroną ukraińską, a znalazły się w nim buty, mundury ukraińskiej uszyte według ściśle określonego dress code, środki opatrunkowe i bielizna.
Do Ukrainy ks. Waldemar wyruszył w poniedziałek 8 sierpnia, bo ustalili, że w Równem ma być 9 sierpnia (do Polski wrócił 11 sierpnia). - Wyjazd ten był koordynowany i pilotowany przez ukraińskie Ministerstwo Obrony Narodowej. To mi bardzo ułatwiało zawiezienie tego transportu - zapewnia ks. Waldemar. Podobnie, jak w czerwcu, o transporcie był poinformowany gen. insp. Jarosław Szymczyk, komendant główny policji.
Zachowano wszelkie środki ostrożności. Przed wjazdem na poligon ks. Waldemar został poproszony o wyłączenie lokalizacji telefonu oraz wyciągnięcie karty SIM, następnie o zgaszenie świateł w samochodzie. Jechali w ciemności, bo - jak usłyszał od Ukraińców - „wróg widzi wszystko i widzi wszędzie”. Po dotarciu do żołnierzy przekazał im transport z niezbędnymi rzeczami. - Po raz kolejny zobaczyłem wdzięczność żołnierzy, wyrażali ją nie głównie za to, co im przywiozłem, ale za to, że przyjechał do nich ktoś, kto reprezentuje Polskę - podkreśla ks. Waldemar.
Żołnierze opowiedzieli mu, jak wygląda ich życie, opowiedzieli o ostrzałach, o tych, którzy w nich zginęli. Dla proboszcza z Cygan był to wyjazd pokazujący wojnę z perspektywy żołnierzy, którzy każdego dnia są narażeni na śmierć.
Będąc wśród nich, już myślał o kolejnym transporcie z pomocą.